piątek, 28 lutego 2014

ROZDZIAŁ 13

Z początku informacja od autorki. To co za chwilę zrobię zapewne Was zdziwi, so... przepraszam, że robię coś takiego, ale albo to albo blog prawdopodobnie przestałby istnieć. No sorry, ale nie lubię pisać o czasach szkolnych. Powiem tylko, że trochę się zmieni. (Carolina, ciii... :3)Wiem, że było przedstawienie, ale uznajmy, że odbyło się ono bez Violetty, podczas jej depresji xD To będzie wyglądało bardziej jak epilog, ale po prostu mała zmiana, jednak historia ta sama. Wiem, strasznie krótki...  Nie przedłużam.

~,~

                                                                     *kilka lat później* 

     Odkąd przyjaciele ze StudiaOnBeat skończyli naukę w szkole minęło kilka lat. Przez ten czas dużo zdążyło się zmienić. Nawet bardzo.  Wszyscy mają teraz po 21 lat. Młoda aktorka Violetta Castillo była w szczęśliwym związku z Leonem Verdasem. Kto by pomyślał, że po kilkuletniej nauce w szkole muzycznej oboje pójdą w stronę aktorstwa? Tak jakoś wyszło. Leon i Violetta postanowili zapomnieć o nieszczęśliwej przeszłości i teraz żyją razem w towarzystwie swoim i najbliższych. 
     Francesca Cauviglia postanowiła, że chcę mieć swoje własne, prywatne życie i nie chce być sławną osobą, która musi się pilnować, ponieważ na każdym kroku czai się paparazzi. Nastolatka planuję jednak założyć szczęśliwą rodzinę z Marco. Tak... Marco Tavelli, którego jeszcze za czasów szkolnych nienawidziła teraz jest jej narzeczonym. Są bardzo szczęśliwą parą, a już niedługo złożą przed ołtarzem wyznają sobie, że będą razem dopóki śmierć ich nie rozłączy.
     Ludmiła Pasquarelli jest w szczęśliwym związku małżeńskim z Federico. Mieszkają razem w przytulnym domu w Buenos-Aires. Oni jako jedyni postanowili, że chcą powiązać swoje życie z muzyką. Nie są jakoś bardzo znani, jednak z własnego wyboru. Muzyka jest dla nich przyjemnością a nie obowiązkiem. 
     Alice, siostra Violetty, natomiast uznała, że Diego jest dla niej kimś więcej niż przyjacielem. Po jakimś czasie zostali razem. Diego także przyznał, że coś czuje do siostry jej młodej przyjaciółki.
    Kto by pomyślał, że ich losy potoczą się tak, a nie inaczej? Wszyscy porozjeżdżali się po świecie. Nasza Leonetta zamieszkała w Los Angeles, natomiast Marco z Francescą, przeprowadzili się do ojczystego kraju dziewczyny, czym były Włochy. Zamieszkali w Mediolanie. Natomiast Dielice (Diego i Alice xD) także zamieszkała w Stanach Zjednoczonych w domku zaraz obok Castillo i Verdasa. Violetta i Francesca uznały, że ich spór nie ma najmniejszego sensu i aktualnie wszyscy się przyjaźnią. 





czwartek, 27 lutego 2014

Przeprosiny.

Przepraszam Was ze jestem tutaj tak żadko i prawie nic nie dodaje :( Mam bardzo malo czasu... Dzisaj mialam 4 kartkowki -,- Barfzo przepraszam, mam nadzieje ze mi wybaczycie :C W tej chwili pisze z telefonu, wiem przepraszam za bledy i brak polskich znakow xDDDD Len c: Ale jest 24 wiec wiecie... XD Dobra ja ide spac, szkola -.- C:

~Nelly

wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 12

Był piękny, ciepły poranek. Pogoda panująca na dworze była dzisiaj wyjątkowo dobra. Wiatr powiewał kolorowymi liśćmi leżącymi na ziemi, co miało przypominać, że zbliża się jesień. Szczęśliwa Violetta szykowała się na pierwszą randkę z jej nowym chłopakiem Leonem. Była zadowolona, że jej życiu pojawił się ktoś tak wspaniały. Odmienił jej życie. Zdecydowanie na lepsze. Założyła na siebie piękną turkusową sukienkę, oraz beżowe buty na koturnie. Całość przyozdobiła pamiątkowym naszyjnikiem jej mamy. Po wczorajszej rozmowie z Leonem umówili się już dzisiejszego dnia na spotkanie. 


~,~

Blondynka o imieniu Ludmiła siedziała przy pianinie w szkole i przygrywała melodię jej nowej piosenki. Ta czynność sprawiała, że czas leciał szybciej, podczas kiedy jej chłopak z którym była umówiona się spóźniał. 

Jak już mnie przytulasz
Nie boję się już
By kochać
Naprawdę !
Czytam to w twych oczach
Wierzę Ci !
Wierzę Ci!

Ten tekst wypływał z jej pięknych ust. Kiedy skończyła utwór, w drzwiach zawitał Federico.
-Spóźniłeś się...
-Wiem, przepraszam skarbie, to się więcej nie powtórzy. Obiecuję.
Powiedział i podszedł do Lu, po czym ucałował jej policzek. 
-No niech Ci będzie.-podarowała mu uśmiech, który on odwzajenił. 
-To się cieszę. 
-Może pójdziemy dzisiaj na randkę?-spytała Ludmiła. 
-Em... No... Wiesz, bo dzisiaj leci mój serial....
-Federico... Co za serial jest ważniejszy ode mnie.
-Ale to są teletubisie!!! 
-Federico... Czy ty mówisz serio?
-Jak najbardziej... Muszę się dowiedzieć czy Lala znajdzie swój tubisiowy krem!!!
-Z kim ja się zadaję...  
-Ze mną-powiedział po czym zaśmiał się, a Ludmiła uderzyła się ręką w czoło, dając mu znać, że robi z siebie debila. 
-Już wiem co robić jak nie będziesz chciał iść ze mną na zakupy.-wystawiła mu język. 
-Tylko nie to...-zrobił minę kota ze shreka, na co Lu parsknęła śmiechem. 
-Nie rób z siebie idioty, proszę Cię Fede.
-I Love You Too. 
-Już się nie popisuj. To że nauczyłeś się jednego zdania to nie znaczy, że znasz angielski-ponownie wystawiła mu język. 


~,~

Violetta zeszła na dół, po czym zjadła szybkie śniadanie i już miała wychodzić z domu jednak zatrzymała ją Alice. 
-Gdzie idziesz?
-Spotkać się z Leonem. 
-Violetta, możemy chwilę pogadać?
-Yhym. O co chodzi?-odrzekła milej niż ostatnio. 
-Powiedz mi. Dlaczego zachowujesz się w stosunku do mnie, tak... wiesz jak.
-Alice nie chcę o tym gadać. 
-Violetta, powiedz. 
-Na prawdę chcesz znać prawdę? Dobra. Prawda jest taka, że mnie zostawiłaś. Wyjeżdżając zostawiłaś mnie zupełnie samą ze wszystkim. Z tym całym okrutnym światem, ludźmi, którzy bez przerwy mi dokuczali, z wszystkimi problemami. Jak wyjechałaś wszystko zaczęło się psuć. Wszyscy postawili się przeciwko mnie i tylko czekali, aż popełnię jakiś błąd, żeby tylko mnie wysłać. W takich chwilach chciałam mieć kogoś do kogo mogłabym się przytulić, wypłakać w ramię. Kogoś kto y mnie wsparł, pocieszył. Ale nie. Ty po prostu sobie wyjechałaś. A teraz przepraszam, ale jestem umówiona. 
-Violetta... Ja... Nie sądziłam, że ty to tak odbierzesz... Nie chciałam sprawić Ci przykrości. 
-Ale sprawiłaś. Ale nie przejmuj się. Leon nauczył mnie, żeby nie żyć przeszłością.
-Violetta... 
-Cześć-powiedziała, po czym wyszła trzaskając drzwiami. 
Poszła w miejsce, w którym umówiła się z Leonem. Szła szybkim krokiem, ponieważ bała się, że się spóźni, a tego nie chciała. Nagle ktoś przejechał motorem obok niej wywołując jej imię. Odwróciła w zrok i ujrzała Leona. 
-Leon?-zapytała zdezroientowana. 
-Nie... Taylor Twift. Tak, Leon głuptasie.-powiedział, po czym zszedł z motoru i lekko musnął jej usta. 
-Co to jest?-powiedziała wskazując na maszynę.
-Motor. 
-I myślisz, że ja na to "coś" wsiądę?
-Tak. 
-To się mylisz-uśmiechnęła się ironicznie i wystawiła mu język. 

~*~

Ok.. Koniec xDDD
Nie piszę, bo nie mam co xd 
Stresa mam ;-;
Jutro próbny test szóstoklasisty ;-;
Ten rozdział został tylko ze względu na to xDD
Chciałam sobie powtórzyć opowiadanie, normalnie był by jutro xDD
Ciao ;3
~Nel






poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 11 Nie zawsze wszystko, układa się dobrze, ale chcę Cię uszczęśliwić.

 *dwa tygodnie później*

Przez dwa tygodnie sporo się zmieniło. Alice już pogodziła się ze śmiercią ojca. A stało się to dzięki Diego, z którym zaczęła spędzać bardzo dużo czasu. To on wyprowadził ją z depresji. Wytłumaczył jej, że German jest teraz szczęśliwy w niebie, tam na górze. Kiedyś każdy tam trafi i wszyscy razem się spotkają.

Violetta natomiast... Z nią było gorzej. Towarzystwo Leona dodawało jej otuchy, jednak nie zmieniało humoru. Cały czas siedziała zdołowana w swoim pokoju. Nie chodziła do szkoły, nie jadła... była wrakiem człowieka. Obwiniała się za śmierć ojca, chociaż wszyscy temu zaprzeczali. Leon nie odstępował jej na krok, był gotów zostać przy niej nawet w nocy, jednak inni uważali że powinien odpocząć. Dziewczynę bez przerwy prześladowały koszmary. Cały czas śniło jej się to nieprzyjemne wydarzenie... Budziła się w nocy z krzykiem i Clara, ich ciocia, która zamieszkała z nimi po śmierci Germana, musiała ją uspokajać. Clara była siostrą ich zmarłej matki, a ponieważ dziewczynki nie są jeszcze pełnoletnie, obiecała, że zajmie się nimi do czasu, aż osiągną wystarczający wiem, aby zamieszkać i żyć samodzielnie.

Jak zawsze po szkole do Violetty przyszedł szatyn o szmaragdowych oczach. Dzięki Alice znał już cały życiorys życia nastolatki i wiedział, że nie miała łatwego życia. Pragną być tym, który ją uszczęśliwi i sprawi, że zaufa ludziom, a przede wszystkim jemu. Wszedł do jej pokoju. Siedziała na beżowym parapecie przy dużym oknie, w które miała zatopione oczy, co było już codziennością. Jej wzrok wędrował po podwórku znajdującym się przed jej domem. Lekko oparła głowę o szybę i westchnęła.

Chłopak podszedł do parapetu i zajął kawałek wolnego miejsca obok dziewczyny. Lekko musnął jej policzek, po czym ujął jej dłoń.
-Jak się czujesz?-wypowiedział słowa skierowane do dziewczyny.
Nie dała odpowiedzi. Spojrzała na niego, a chwilę później ponownie na okno.
-Wiem... Nie jest Ci teraz łatwo, ale zrozum. Nie możesz się obwiniać.
-Ale to jest moja wina.-powiedziała cicho, ledwo słyszalnie, a z jej oka wypłynęła pojedyncza łza. Obwiniała się. Obwiniała się za wszystko, nie rozumiała, że to nie jest jej wina. On ułożył kciuk na jej policzku i szybkim ruchem starł "kroplę deszczu".
-Ależ Violetto... Zrozum. To nie jest twoja wina i nie powinnaś się obwiniać. Wiem. Jest Ci teraz bardzo ciężko. Ale gdyby twój ojciec żył, na pewno nie chciałby, abyś się za wszystko obwiniała.
-No właśnie. Gdyby żył, ale teraz ty zrozum. Jego już nie ma, nie będzie... Jestem sama...-odparła smutnym głosem. Chciała uświadomić mu, że ma rację, jednak nie poddawał się.
-Mylisz się Violetto. Może nie ma go na tym świecie, nie poczujesz już jego dotyku, ale to nie znaczy, że go nie ma. On cały czas jest z tobą, czuwa kiedy śpisz. Cierpi kiedy płaczesz, obwiniasz się. Przeżywa wszystko razem z tobą. Jest z tobą tu-wskazał na serce-jest i zawsze, już do końca życia będzie w twoim sercu. On bardzo Cię kocha i wierzę w to, że nie chciałby abyś cierpiała. Jest teraz bardzo szczęśliwy tam na górze. Jest tam z twoją mamą, swoją rodziną i kiedyś wszyscy tam trafimy. Wystarczy, że uwierzysz, a będzie Ci się śnił, lecz w tych dobrych snach. Będzie dawał Ci rady w trudnych chwilach... Będzie czuwał i pilnował, aby nikt Cię nie zranił.

Violetta popatrzyła na niego, po czym wtuliła się w jego ciepły tors. Lekko ucałował jej czubek jej głowy i objął silnymi ramionami.
-Dziękuję. Bardzo dziękuję. Dzięki tobie rozumiem, że świat może wcale nie jest taki zły. Tata byłby Ci wdzięczny... Dziękuję Leonie.-powiedziała, a kąciki jej ust, pierwszy raz  on dłuższego czasu powędrowały ku górze. On odwdzięczył jej się szczerym i szerokim uśmiechem.-Dlaczego jesteś taki szczęśliwy?-zaśmiała się cichutko.
-Kocham kiedy się uśmiechasz. Tak pięknie wtedy wyglądasz...
-Dlaczego ty jesteś dla mnie taki miły? Ja zawsze traktowałam Cię bardzo źle... Nie zasłużyłam na to, aby Cię poznać.
-Ponieważ... Ponieważ Cię kocham Violetto. Pragnę twojego uśmiechu i obecności, a cierpię kiedy płaczesz. Wtedy moje serce się kroi. Kiedy mnie odtrącasz, udajesz, że nie zauważasz jakaś część mnie umiera. I chociaż wiem, że los nie zawsze układa szczęśliwe scenariusze i tobie nie przypisał dobrego, to wierzę, że będziesz szczęśliwa. Ja chcę Cię uszczęśliwić. Chcę być barwami wypełniającymi twój ponury świat. Chcę być twój. Widzę, że czasem mnie odtrącasz. Widzę też jednak jeszcze jedno. Wiem, że ja też nie jestem Ci obojętny. Widzę jak na mnie patrzysz, jak masz iskry w oczach kiedy jestem przy tobie. Widzę wszytko...
-Masz rację Leonie... Ja także Cię kocham. I chociaż może czasem próbuję wmówić sobie, że jest inaczej, to jakaś część mojego serca pragnie Ciebie. Pragnie twojego towarzystwa, twojego głosu. Moje całe serce bije mocniej, kiedy przy mnie jesteś. Jak mnie przytulasz... Bije tylko i wyłącznie dla Ciebie. Na co dzień kiedy widzę Cię z inną dziewczyną jestem cholernie zazdrosna. Kiedy Cię przy mnie nie ma... płaczę. Pragnę być twoja. Tylko twoja. Pozwól mi być szczęśliwą. A będę nią tylko z tobą.-wyznała. Sama nie wierzyła w to, że wyznała mu swoje długo skrywane uczucia.

Leon nie odpowiedział, lecz zrobił coś czego dziewczyna się nie spodziewała. Podniósł Violettę i ułożysz na sowich kolanach po czym powolnym ruchem przybliżył się do niej i lekko musnął jej usta. To był jej pierwszy prawdziwy pocałunek.
-Nie zrań mnie.
-Nie śmiałym.


~*~

I'm sorry people. 
I had to give "Twilight" :) 
I Love It <3 
 Ok... 
Polish xd


Faza na angielski? Nie sądze xd 
Raczej na Zmierzch *.*
Bella i Edward *__*
Przepraszam xd

Ok, rozdział. 
Ocenę pozostawiam Wam. 
Macie tą Leonettę i się cieszcze. 
Coś jeszcze?
Chyba nie :P 

Pozdrawiam wszystkich którzy czytają to "coś". 
~Nel


niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 10

     Alice stała przed domem i żegnała się z Diego. Kiedy weszła do domu, widok który pojawił się w zasięgu jej wzroku bardzo nią wstrząsną. Na ziemi leżał jej nieprzytomny ojciec. Przez chwilę stała wstrząśnięta tym widokiem, lecz szybko się ogarnęła i kucnęła przy tacie. Lekko szturchnęła jego policzek i przyłożyła głowę do miejsca, w którym znajdowało się serce. Nic nie poczuła, nic nie usłyszała. Zaczęła panikować, a z jej oczu wypłynęły łzy. Podbiegła do stolika, na którym leżał telefon i nerwowo zaczęła wystukiwać numer na pogotowie.
 ~,~
 
    Smutna dziewczyna siedziała w szpitalu na krześle, które znajdowało się na korytarzu. Otaczało ją mnóstwo szarych ścian. Jej dusza w tej chwili była taka sama. Szara, bezbarwna. Czuła że jej życie traci jakikolwiek sens, lekarze ratowali życie jej ojca. Dowiedziała się, że był chory na raka, lecz nie leczył się ponieważ nie miał miał na to pieniędzy. Miał problemy finansowe? Nigdy nie musiał się nimi przejmować, więc czemu teraz tak było?
   Młoda dziewczyna co chwilę pytała się napotkanego lekarza czy coś wie, jednak wszyscy traktowali ją jak powietrze. Zrezygnowana usiadła i czekała aż ktoś sam ją o tym poinformuje. Po woli traciła nadzieję na lepsze jutro, traciła nadzieję na to że jeszcze wszystko będzie dobrze. Nagle z sali wyszedł lekarz. Dziewczyna szybko wstała ze smutkiem na twarzy.
-Przykro nam... Nie udało się nam uratować pani ojca.-powiedział bez emocji i wyszedł.
    Nastolatka usiadła na krześle i pogrążyła w rozpaczy. Z jej oczu leciało mnóstwo słonych łez. Schowała twarz w dłoniach, a otaczający ją wszechświat stał się nic nie znaczący. Kiedy jej tata nie żył, a siostra nie była tą siostrą co dawniej ona nie miała nikogo.
    Alice usiadła na kanapie już w swoim domu, a z jej oczu ponownie wypłynęły łzy rozpaczy. Nie przejmowała się już także tym, że jest wieczór a Violetty nadal nie było w domu. Zawsze miała szczęśliwe życie, ale musiała nad tym długo pracować, a kiedy wszystko było pięknie to wystarczyła jedna chwila, aby wszystko się zepsuło.

~,~

      Dziewczyna o imieniu Violetta weszła do domu i zdjęła z siebie płaszczyk. Nie świadoma niczego co wydarzyło się pod jej nieobecność udała się do pokoju.
-Siema, dlaczego ryczysz? Co, już jakiś chłopak cie wystawił?-zaśmiała się złośliwie w kierunku siostry.-Nie ma ojca? Fajnie, nie będzie się darł przynajmniej.
     Alice spojrzała na Violettę i zdenerwowana jej zachowaniem wstała. 
-Tak myślisz?!! To ciesz się! Więcej nie będziesz musiała słuchać jak krzyczy na Ciebie przez twoje szczeniackie zachowanie! Miał raka, ale także brak środków na leczenie! T-tata nie żyje, rozumiesz?!!-wykrzyczała, po czym rzuciła się na kanapę i wybuchła płaczem.-Nie jesteś tą moją siostrą... Przynajmniej nie tą, którą znałam...
      Do Violetty potrzebowała trochę czasu aby doszły do niej słowa siostry, jednak kiedy już dotarły coś jakby... coś jakby w niej pękło. Jakaś jej część znikła. Wybiegła z domu zostawiając Alice samą i także zaczęła płakać. Mimo tego wszystkiego co wydarzyło się w jej życiu ona bardzo kochała swojego ojca, chociaż nie okazywała mu tego. Myśl, że dzisiaj rano kiedy ostatni raz go zobaczyła pokłóciła się z nim wywołała u niej jeszcze większy płacz. Na dodatek czuła się winna śmierci ojca. On nie miał środków na leczenie tego świństwa, które go zabijało, a ona jeszcze brała on niego pieniądze. Violetta ze łzami w oczach biegła przed siebie nie zważając na ludzi i świat otaczający ją. Nagle zderzyła się z kimś. 
-Przepraszam-powiedziała nadal płacząc. Uniosła głowę, a postacią którą ujrzała był Leon. Kiedy ujrzała szatyna o pięknych oczach wtuliła się w niego, a on obją silnymi ramionami. 
-Co się stało Violetto?-spytał zmartwionym i pełnym troski głosem chłopak. 
-M-mój tata... On... On nie żyje...-powiedziała smutnym głosem. 
      On nic nie powiedział tylko mocno przytulił dziewczynę, po czym pocałował w czoło. 
-Wszytko będzie dobrze, zobaczysz. Będę przy tobie. 


~*~

Taki smutaśniutki :cc
Czekaliście tydzień, a beznadziejny ;-; 

No dobra nie gadam więcej, tylko powiem:
Bardzo, bardzo serdecznie (what the fuck?) zapraszam no bloga Caroli Ferro (kocham cię mordko moja <3). Założyła go dzisiaj, bo ją namówiłam :D Sama nie chciała bo uważa, że nie umie pisać, no co za... -_- 
Moja bliźniaczka c: Tylko, że ja nie umiem pisać, a ona tak c:
łupek, ze mnie. Jeszcze chwila i nie podałabym linka, co zaa... [CENZURA] xDD 
Eghemm... link :D  Wchodzić xD
PApa ;*** 
~Nell

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 9

    Drzwi się uchyliły a do pokoju Violetty weszła uśmiechnięta od ucha do ucha Alice. Cieszyła się, że pierwszy raz od kilku lat widzi swoją siostrę. Gdy Violetta ujrzała Al miała mieszane uczucia. Cieszyła się, że ją widzi, ale zarazem była nadal była na nią zła, że ją zostawiła. Wstała i podeszła do dziewczyny.
-Hej! Nawet nie wiesz jak tęskniłam!-powiedziała przytulając Violettę.-Ale się zmieniłaś!
-Czeeść-odpowiedziała bez uczuć.
-Nie cieszysz się?
-Noo... Cieszę, ale... Nieważne.
-No dobra, jak nie chce to nie mów. Gadaj co u Ciebie!-usiadła z uśmiechem na łóżku.
-Nic ciekawego.
-Violetta widzę, że coś się dzieje. Dlaczego jesteś na mnie zła?
-Nie ważne, jasne? Chciałabym pójść, możesz wyjść?-spytała rozwścieczona.
-Tak, już idę...-odparła i wyszła zrezygnowana.
   Alice zeszła na dół zdziwiona i podeszła do ojca.
-Co się z nią dzieje? Jest jakaś... inna.
-Od jakiegoś czasu tak się zachowuje. Nie wiem co się z nią dzieje.
-Ale jak zachowuje?
-Nie słucha mnie, wraca późno do domu, kiedyś nawet zastałem ją w domu jak była pijana...
-To nie jest Violetta, którą znałam... To nie ona. Trzeba coś zrobić.
-Jej się już nie da "naprawić" Alice... A teraz idź spać, jutro musisz iść do szkoły, prawda?
-Tak tato, dobranoc.-powiedziała, po czym ojciec pocałował ją w czoło.
-Dobranoc.

                                                                                   ~,~

     Violetta przebrała się i położyła na łóżku. 'Może trochę za ostro ją potraktowałam?'-pomyślała, jednak szybko wyrzuciła tę myśl z głowy. W końcu ona ją zraniła. Zasługuje na takie traktowanie. Przynajmniej Violetta tak myślała. Nie przyjęła do swojego umysłu tego, że to można by było rozwiązać w inny sposób, nikogo nie raniąc. Wzięła do ręki pamiętnik i zapisała najpotrzebniejsze wydarzenia, które działy się jej w ostatnich kilku dniach. Po skończeniu tej czynności zgasiła światło i zasnęła.
    Przebudzona i ubrana szatynka zeszła na dół. Zjadła śniadanie i zamierzała wyjść z domu, jednak zatrzymał ją niski głos mężczyzny.
-Alice z tobą pójdzie, oprowadzisz ją.
-Co?! Nie ma mowy.
-Dlaczego? To nie było pytanie Violetta, Alice idzie z tobą! Jasne?!
-Nie-odparła.-nie będziesz rozkazywał, jasne? Mam nadzieję.
    Po kolejnej kłótni z ojcem wyszła trzaskając drzwiami.
-To nie jest moja siostra...-odrzekła Alice.
-Moja córka też nie... Najwyraźniej ludzie się zmieniają.
-Ale nie aż tak.
-Zawieść cię do szkoły?
-Nie dziękuję, przejdę się sama.-powiedziała i wyszła.
   Idąc do szkoły zauważyła znajomą postać. Przyjrzała się dokładniej, aby stwierdzić czy jej przypuszczenia nie są błędne. Nie myliła się.
-Diego?-spytała.
   Chłopak odwrócił się i uśmiechną. Podszedł do dziewczyny i delikatnie przytulił.
-Hej Alice, kiedy wróciłaś?
-Wczoraj-odwzajemniła uśmiech.
-Fajnie! Gdzie będziesz się uczyć?
-W Studio On Beat. Chodziłam do tej samej szkoły w Stanach Zjednoczonych, a jak się dowiedziałam, że tu też jest to wróciłam-wyszczerzyła się.
-Ja też tam chodzę i Violetta też.-uśmiechnął się-Myślałem, że razem przyjdziecie.
-Ja też, ale... Nie wiem, jakoś dziwnie się zachowuje. To nie jest moja siostra... Teraz zrobiła się jakaś... arogancka.
-Violetta? Niee... Na pewno nie, to do niej nie pasuje.-stwierdził-Idziemy?
-Ehh... Wiem. Tak, jasne.
    Razem udali się do szkoły. Skończyli temat Violetty i zaczęli rozmawiać o jakichś bzdurach.

 ~,~

      Rozzłoszczona Włoszka czekała w sali muzycznej na Violettę. 
-Spóźnia się już 40 minut!-powiedziała sama do siebie.
      Mogła spodziewać się po dziewczynie, że tak będzie. Nie można na niej polegać. Francesca już po pierwszym dniu miała dość współpracy z Violettą.  
-Hej-powiedziała obojętnie Violetta, która wreszcie dotarła do Studia. 
-Spóźniłaś się!
-Zaledwie...-zawiesiła się na chwilę i spojrzała na zegarek w telefonie.-50 minut. Nic takiego. 
-Nic takiego?!! Ja ci już powiem... Ughh... Nieważne. 
-No widzisz? A teraz uspokój się bo nie chcemy żebyś coś rozwaliła w napadzie złości-zaśmiała się złośliwie. Zaczynamy wreszcie?
    Włoszka czuła, że zaraz nie wytrzyma i zrobi coś dziewczynie, jednak w ostatniej chwili się powstrzymała. Odpowiedziała tylko "tak", po czym zaczęły próbę. Co jakiś czas sprzeczały się, co do tego kto będzie śpiewał, którą zwrotkę, lub w na jaki rodzaj przerobią utwór. Violetta chciała, aby piosenka była w wersji rockowej, natomiast Francesca wolała, aby pozostać przy oryginale. Ich kłótnie nie miały końca. Zawsze było coś nowego. One chyba nigdy nie dojdą do porozumienia. Przynajmniej tak stwierdził by człowiek, który by je zobaczył. Kiedy zaczęły się lekcje dziewczyny musiały zakończyć próbę.
    Wszyscy uczniowie udali się do sali, gdzie miała odbyć się lekcja z Pablo. 
-Zanim zaczniemy lekcje, chciałbym przedstawić Wam nowego ucznia. To jest Alice. Przyjechała ze Stanów Zjednoczonych na wymianie uczniowskiej. Mam nadzieje, że miło ją powitacie.
-Co?! Co ona tu robi?!-pomyślała Violetta.-Ugh...
-Coś nie tak Violetto?-spytał Pablo.
-Nie. Wszystko dobrze. 
     Alice doszła do reszty uczniów i zaczęła z nimi rozmawiać. Już z samego początku zaprzyjaźniła się z Francescą. W porównaniu do jej siostry ona przypadła Włoszce do gustu. Od razu się dogadały. Pozostałe lekcje minęły spokojnie i szybko. 
    Alice po skończonych zajęciach razem z Diego udała się w kierunku jej domu. Znowu rozmawiali. Mieli wiele tematów, miło spędzało im się czas w swoim towarzystwie. Kiedy byli już pod domem Alice pożegnała się z brunetem i weszła do domu. To co tam zobaczyła mocno nią wstrząsnęło...

                                                                        ~*~


Haha i znów taki piękny moment xD
KAROLINA.... MASZ I SIĘ CIESZ!!!!XD
Ehh... Nawet nie wiecie co ja przeżywałam z tą niezdarą co z krzesła spada jak coś szokującego zobaczy xDDD 
No dobraa... Rozdziął jest.... beznadziejny xD 
Przepraszam, że kazałam Wam tyle czekać, ale zaczęła się szkoła co jest równoznaczne z brakiem czasu ;///
No dobra koniec o mnie XD
Muchas, muchas, mucham gracias chicos! 
Ponad 1000 wyświetleń <333
Kolejny rozdział, będzie pewnie... postaram się jutro :)
Ale nie obiecuję! xD
Pozdrawiam i całuję (bez skojarzeń xd)
~Nelly
 

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 8

     *Dwa dni później*

        Przepiękna szatynka podążała do szkoły muzycznej. W jej głowie plątało się pełno myśli, wspomnień. Na jej twarzy pojawiał się promienny uśmiech, gdy wspomniała wspólne chwile z dzieciństwa. Kiedy jako jeszcze mała dziewczynka siedziała razem z mamą, tatą i siostrzyczką na dywanie wokół rozsypanych puzzli i razem starali się dopasować jedną część układanki do reszty. Chwile spędzone razem na placu zabaw, wspólne przygotowywanie obiadów. Okres dzieciństwa był dla niej najlepszym, ponieważ spędziła go w pełnej, szczęśliwej rodzinie. Dobrze wiedziała, że tamte chwile już nie wrócą. Już nigdy nie będzie w pełni szczęśliwa. Chociaż jej zachowanie w oczach innych mogło wróżyć, że dziewczyna jest bezduszną osobą, ona wcale taka nie była. Violetta bardzo tęskniła za swoją mamą, nie chciała przyjąć do wiadomości tego, że już nigdy nie wróci, że nigdy jej nie zobaczy...
       Z oka szatynki wypłynęła pojedyncza łza, którą od razu starła. Nie chciała by ktoś widział, że płacze, jednak czasami to było silniejsze od niej. Weszła do budynku przepełnionego ludźmi. Wszyscy tryskali radością, co jeszcze bardziej ją gnębiło. Rozejrzała się wokół swojej osi i podeszła do ławki znajdującej się w roku, po czym usiadła na niej. Jej wzrok powędrował na sylwetkę Leona. W jej oczach pojawiły się iskierki. W tym chłopaku było coś... coś niezwykłego co przyciągało go do niej. Może to te piękne oczy? A może charakter? Sama tego nie wiedziała.

***

      Przystojny nastolatek wszedł do budynku i od razu udał się do grupki przyjaciół stojących przed salą muzyczną. Przywitał się z nimi.
-Hej Leon-wykonali tę samą czynność.
      Do rozpoczęcia lekcji zostało jeszcze trochę czasu. Z początku wszyscy razem rozmawiali o różnych sprawach, lecz jakiś czas później Leon odłączył od nich, ponieważ w zasięgu jego wzroku pojawiła się przepiękna nastolatka, która skradła jego serce. Patrzył na nią z iskierkami w oczach i uśmiechem na twarzy, kochał się jej przyglądać. Mógłby nigdy nie przestawać. Czynność, którą aktualnie wykonywał sprawiła, że cały świat przestał się dla niego liczyć i żadne słowa wypowiedziane przez jego przyjaciół do niego nie docierały.
-Leon, a ty co o tym sądzisz?-kiedy usłyszał głos przyjaciółki Francesci, nagle ożył.
-Co?-zapytał zdezorientowany.
-Ehh... Słuchałeś nas w ogóle?-zapytała.
-Przepraszam, ja tylkoo... Przepraszam.
     Wzrok dziewczyny powędrował w miejsce, w którym przed chwilą Leon zatopił swój wzrok. Ujrzała nastolatkę, za którą zbytnio nie przepadała. Teraz już wszystko było dla niej jasne. Był zakochany.
-Ona Ci się podoba?
-No.... Może.... No dobra, tak podoba mi się...-odpowiedział speszony.
-Leon, przepraszam, że to mówię, ale to nie jest odpowiednia dziewczyna dla Ciebie, to jest jakiś bezduszny potwór, który owinie sobie Ciebie wokół palca, a potem zostawi. Daj sobie z nią spokój.
-Nie mów tak o niej, znasz ją?
-No nie, ale... Ty też jej nie znasz.
-No właśnie, tylko, że ja chce ją poznać.
-Leon... Pamiętaj, że Cię ostrzegałam.
     Chłopak odszedł od reszty. Myślał, że Francesca może mieć częściowo rację. On jej wcale nie zna i chociaż pragnie poznać, to ona nie chce, żeby to nastało. Miłość to przepiękne uczucie, jednak kiedy druga osoba nie oddaje twojego uczucia, czujesz się jakby twój cały świat się walił. Tak właśnie czuł się Leon. Pragnął przyjaźni Violetty, pragnął aby powierzyła mu swoje zaufanie, pragnął być kimś ważnym dla dziewczyny, a nie tylko zwykłym człowiekiem jak każdy inny istniejący na tym wielkim świecie. Pragnął po prostu miłości.Nie wierzył jak bardzo dziewczyna go zmieniła. Zawsze był wesoły, pogodny... A teraz? Teraz kiedy ona pojawiła się w jego życiu poczuł, że ma dla kogo żyć. Czasami jednak czuje się jakby nie miał sensu życia kiedy uświadamia sobie, że to tylko ona dla niego jest całym życiem, a on dla niej jest nikim.

***

    Oboje myśleli tylko o jednym. O sobie nawzajem. Chociaż Leon o tym nie wiedział Violetta także czuła coś do Leona. Wiedziała, że nie przyzna się do tego. Nie chciała się do tego przyznać nawet samej sobie. Zawsze zaprzeczała. On za to był pewny swoich uczuć. Oboje tak bardzo różni jednocześnie byli sobie tacy bliscy.
     Na zajęciach byli jakby nieprzytomni. Bo bo jak tu się skupić podczas kiedy osoba, w której jesteś zakochany siedzi zaledwie dwa miejsca dalej? Ocknęli się dopiero, gdy nauczyciel zwrócił im uwagę. Na lekcji z Pablo zostały ogłoszone składy grup wykonujących poszczególne piosenki.
  • Como Quieres - Violetta
  • Junto a Ti - Violetta, Francesca
  • Ven Con Nosotros - Chłopacy
  • Entre Dos Mundos - Leon 
  • Ti Credo - Francesca
  • Algo Se Enciende - Wszyscy
  • Esto no Puede Terminar - Wszyscy
  • Podemos -  Osoby, które będą grały głównych bohaterów
  • + układy taneczne
    Wszyscy byli zadowoleni. No może prawie wszyscy. Ani Francesca, ani Violetta nie miały powodu do radości z tego, że będą musiały spędzać więcej czasu razem. Nie było im to na rękę, ponieważ zbytnio za sobą nie przepadały. Po zajęciach Francesca podeszła do Violetty.
-Kiedy zaczynamy próby? Chce mieć to jak najszybciej z głowy.-prychnęła oschle.
-Jutro.
-A co jeśli jutro nie mam czasu, co?
-No nie wiem, powiedziałaś, że chcesz mieć to jak najszybciej z głowy-posłała jej ironiczny uśmiech.
-Masz być jutro o 6:30 przed zajęciami w szkole, masz być na czas.-powiedziała i odeszła.
-Masz być na czas-powtórzyła głośno przedrzeźniając Francescę Violetta.
-Słyszałam!-krzyknęła z końca sali.
-O to mi chodziło!
    Po skończonej rozmowie odeszła. Nie mogła w to uwierzyć. Dlaczego zawsze wszyscy oceniają jaka jest tak naprawdę jej nie znając?! Już kompletnie nie rozumiała ludzi otaczających ją na tym wielkim świecie. Wyszła ze szkoły i zaczęła podążać w stronę swojego domu. W jej głowie znów pojawiła się pewna postać o pięknych brązowych włosach i hipnotyzujących oczach. Za wszelką cenę próbowała wybić sobie z głowy chłopaka, jednak nie potrafiła. Za dużo dla niej znaczył. Powoli stawał się dla niej ważniejszy niż myślała. Ona jednak cały czas zaprzeczała. Nie wiedziała, że jej niezdecydowanie bardzo rani chłopaka. Gdyby tylko Leon posiadał moc czytania w myślach... Życie stało by się łatwiejsze. Wiedział by, że dla dziewczyny staje się powoli jak narkotyk. Chociaż chce przestać nie może.
    Otworzyła drzwi swojego domu i weszła do środka. W domu nie było nikogo. Była sama jak palec. Nawet Olga gdzieś wyszła, jednak nie przeszkadzało jej to. Już przyzwyczaiła się do przebywania w samotności. Zrzuciła z siebie torebkę i udała się do kuchni, w której wypiła szklankę soku pomarańczowego. Następnie zamknęła się w swoim pokoju i położyła na łóżku. Po jakimś czasie zasnęła.
    Otworzyła oczy. Jakimś dziwnym trafem miała na sobie inne ubrania niż te w których zasnęła. Teraz była to piękna błękitna asymetryczna sukienka sięgająca jej do kolan. Wstała i ujrzała jego. Stał w koszuli w kratę na parterze jej domu z bukietem kwiatów. Nie wiedziała co się dzieje, jednak przyjęła podarowane jej czerwone róże. Złapał jej rękę i razem wyszli na zewnątrz. Nie opierała się.
-Gdzie idziemy?-zapytała.
    Nic nie odpowiedział. Cisza która panowała pomiędzy nimi nie przeszkadzała jej. Szli przez park. Ciepły wiatr powiewał czerwonymi liśćmi, które spadły z drzewa. Panowała bardzo romantyczna atmosfera. Usiedli na pomalowanej białą farbą ławce. Promienie słońca lekko muskały twarze Leona i Violetty. Chłopak nadal nie puszczał dłoni dziewczyny, co jej nie przeszkadzało, wręcz podobało. Nagle ich wzrok zatrzymał się w jednym miejscu. Oboje nawzajem patrzyli sobie w oczy. Na ich twarzach pojawiły się promienne uśmiechy,  a dziewczyna najwyraźniej speszona całą sytuacją spuściła głowę. On ujął jej podbródek i uniósł ku górze. powolnym ruchem zbliżył swoje usta do warg dziewczyny i złożył na nich delikatny, lecz zarazem namiętny pocałunek.
     -Nie!-nastolatka otworzyła oczy i zerwała się z łóżka. Rozejrzała się po pokoju i stwierdziła, że to był tylko sen. 'Nie wystarczą Ci myśli? Do moich snów też musiałeś wtargnąć?!'-pomyślała. Nagle drzwi do jej pokoju się uchyliły...

~*~
Haha, ale skończyłam XD 
Nie martwcie się! To tylko sen! XD Ma się ten dar pocieszania ;D xd
Śmutno mi :cc Skończyły mi się dzisiaj ferie >.< 
Koszmar po prostu! Jeszcze tak na dobry początek koleżanka mi w szatki sok pomarańczowy na twarzy wylała, ehh... xDDD
Podobał Wam się odcinek Violetty? *.* 
Mi tak, tylko... biedna Fran, Vilu ;cc 
I Diego... Myśli, że Vilu się fochła :c
Co z tego, że gnojek niedobry z Lu knuje xDD I tak go loffaciam xD
Yo Amo Diego! <3
Teraz się Hiszpańskiego zachciało? xD
Pozdrooo ;***
~Nelly

sobota, 1 lutego 2014

One Shot. Leonetta. 'Na zawsze razem'

         Dawno, dawno temu, za górami, za.... Chwila... Tak zaczyna się bajka, a ta historia ani trochę jej nie przypomina. Nie każda każda powieść kończy się happyend'em i musimy o tym pamiętać.
      Leon i Violetta, Violetta i Leon. Dwie zupełnie różniące się od siebie osoby, można było uznać, że nie mają ze sobą nic wspólnego. Ona ponad życie kochała muzykę, prawdę mówiąc muzyka była jej całym życiem. On odważny, pragnący adrenaliny miłośnik motocrossu. Oboje jednak tworzyli całość i byli kochającą się ponad życie parą. Byli w stanie skoczyć dla siebie w ogień i zostawić wszystko, kiedy ich druga połówka była w potrzebie. Kto by pomyślał, że ich los skończy się tak marnie? Wszystko zaczęło się z początkiem wakacji, kiedy z powodu braku czasu, zbyt zajęci spełnianiem własnych marzeń zaczęli się od siebie oddalać.
     Była piękna, letnia pogoda. Ciepły wiatr powiewał liśćmi, leżącymi na dróżkach, chodnikach i ulicach. Leon tak jak na co dzień dzień spędzał na torze. Od jakiegoś czasu przebywał tam dużo częściej niż zazwyczaj. Przystojny chłopak wsiadł na motor, po czym odpalił go i ruszył. Jego piękne brązowe włosy powiewały na wietrze, a on z każdym kolejnym okrążeniem i wykonanym trickiem, czuł że żyje. Niektórym mogło by się wydawać, że to dziwne, iż zwykły, przeciętny nastolatek tak bardzo oddaje się swojej pasji, jednak dla niego to było normalne i zrozumiałe. Przecież kochał to ponad życie.
    Ona za to siedziała w ich wspólnym domu przy pianinie, myśląc nad melodią i słowami kolejnej piosenki. Instrument, niby zwykła rzecz, wydająca dźwięki, każda jak inne, dla niej znaczyła zupełnie co innego. Dla niej to było całe życie. Tak samo jak jej druga połówka spełniała swoje największe marzenia. Z jej pięknych ust wypływały coraz to nowe, szczere słowa, tekstu, który przypływał jej do ust, tak niespodziewanie, jakby już wcześniej znała słowa. Jej głos był bardzo melodyjny i czysty, została obdarzona wspaniałym talentem wokalnym i muzycznym, co w pełni wykorzystywała. Jej palce zaś wędrowały po klawiaturze, tak płynnie, tak jakby pływały i wiedziały, w który klawisz mają uderzyć.
    Oboje spełniali swoje marzenia, tylko że tak bardzo poświęcali się swoim pasjom, iż z każdym dniem  coraz bardziej się od siebie oddalali, chociaż nie zdawali sobie z tego sprawy, ponieważ oni cały czas uważali się za szczęśliwą parę. Jednak czy na pewno można ich było tak nazwać? Widywali się tylko wieczorem, kiedy Leon wracał z toru. Razem jedli kolację, przy której z przemęczenia prawie wcale się nie odzywali i kładli się spać. Czy tak powinno wyglądać życie szczęśliwej pary? Zapewne każdy odpowiedział sobie teraz, że "nie". Kiedyś spędzali ze sobą każdą chwilę i zawsze sprawiały im je przyjemność. Tęsknili za sobą na każdym kroku, kiedy nie byli z drugą połówką. Tamte czasy zniknęły. Prysły jak za dotknięciem magicznej różdżki. Jednak oni zbyt zajęci sobą, nie zauważali tego i nadal uważali, że są tak jak zawsze kochającą się, szczęśliwą rodziną.
    Pewnego dnia jednak kiedy Leon jak zawsze pojawił się na torze, jego życie zmieniło kierunek podążania. Wywróciło się o 180 %. W tym wydarzeniu uczestniczyła pewna osoba. Była nią najlepsza przyjaciółka Leona jak i Violetty. Nosiła imię Francesca, była mechanikiem na torze, na którym codziennie przybywał chłopak, oraz byłym uczniem prestiżowej szkoły muzycznej, którą ukończyła razem z Violettą. Mimo tego one nadal się widywały i przyjaźniły. Zawsze świetnie się dogadywały.
    Kiedy Verdas wsiadł na motor i jeździł na maszynie przyglądała mu się właśnie Francesca, zawsze to robiła, wiedząc, że chłopak od zawsze był miłością jej najlepszej przyjaciółki, którą traktowała jak siostrę, ona i tak darzyła młodego chłopaka pięknym uczuciem, którym jest miłość. Kiedy ona nie patrzyła to on wlepiał swój wzrok w przepiękną nastolatkę. Nie wiedział dokładnie co tak na prawdę się z nim dzieje. Był z Violettą, więc dlaczego kiedy patrzył na Francescę miał iskry w oczach i na samą myśl o niej robiło mu się ciepło na sercu? Nagle przez swoją nieuwagę stracił kontrolę nad niebezpieczną maszyną i razem z nią zaliczył spotkanie z ziemią. Gdy dziewczyna zauważyła, że nastolatka nie ma w zasięgu jej oczu, szybko pobiegła zobaczyć co się stało. Kiedy ujrzała go z zakrwawioną ręką leżącego na ziemi, jej serce zaczęło bić o wiele szybciej, a w jej głowie tworzyły się najgorsze scenariusze. Przykucnęła przy chłopaku i prawą ręką sprawdziła puls.
    Kiedy jego powieki uniosły się ku górze, a oczy wreszcie ujrzały światło dzienne, dziewczyna odczuła przypływ radości i wtuliła się w chłopaka. Zdając sobie sprawę z zaistniałej sytuacji szybko odsunęła się speszona i wstała po czym sama pomogła mu zrobić to samo.
-Jak się czujesz?! Boli Cię coś?! Trzeba szybko wezwać pogotowie!!!-zaczęła panikować zmartwiona tym wszystkim. Szybko wsadziła rękę do spodni w celu odszukania telefonu.
    On temu zaprzestał nie odpowiadając na żadne z zadanych pytań, lecz... zrobił coś czego i on i ona się nie spodziewali, jednak pragnęli. Zbliżył swoje wargi do jej i musną delikatnie. Czując, że dziewczyna go nie odpycha, zatopił ich usta w namiętnym pocałunku. Poczuł coś niezwykłego, coś czego nie czuł przy żadnym pocałunku z Violettą. Chwilę potem jednak ona odsunęła się od niego tak, że dzielił ich zaledwie milimetr.
-Leon, nie możemy. Ty jesteś z Violettą i chociaż pragnęłam tego co się stało, to my... my nie powinniśmy.
-Violetta teraz się nie liczy, teraz jesteśmy my-odparł bez namysłu i  uśmiechną się po czym znów złożył pocałunek na ustach dziewczyny, a ona oddała go. To było magiczne przeżycie dla nich obojga.
    Po oderwaniu się od siebie, chłopak niestety musiał już wracać do domu. Czule pożegnał się z Francescą i udał się w stronę miejsca zamieszkania. Wiedział, że musi porozmawiać z Violettą, wiedział że musi z nią zerwać. Wiedział wszystko... wszystko oprócz tego jak bardzo zrani to dziewczynę. Wszedł do domu z ponurą miną. Ona od razu podeszła do niego i musnęła lekko jego usta. Nie oddał pocałunku, co wprowadziło Violettę w zdziwienie.
-Coś się stało?-spytała kiedy siedzieli już przy stole jak każdego wieczoru.
-Nie, nic się nie stało-odpowiedział niezgodnie z prawdą.
-Widzę, że masz jakiś zły humor, no ale jak tam chcesz-zachichotała nie świadoma niczego co wydarzyło się dzisiejszego dnia.-pomyślałam, że może powinniśmy pójść razem na jakąś romantyczną kolację? Dawno nigdzie razem nie wychodziliśmy. Pomyślałam, że ostatnio trochę się od siebie oddaliliśmy i chciałabym to naprawić.
-Wiesz... Ja... Muszę Ci coś wyznać Violetto-teraz już wiedziała, że coś się stało. Zawsze mówił do niej pełnym imieniem tylko wtedy kiedy naprawdę coś się działo.
-O co chodzi?-spytała zmartwiona. Denerwowało ją to, że chłopak milczał.-Leon proszę! Ja się martwię, o co chodzi?!
-Zdradziłem Cię-powiedział po czym wstał od stołu i spojrzał dziewczynie prosto w oczy. Widział... Pustkę, ból?
    Także wstała i nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą wyznał jej chłopak. Czuła straszny ból w sercu. Nie sądziła, że on będzie w stanie tak bardzo ją zranić.
-Jak mogłeś? Dlaczego mi to robisz, co? Pewnie zawsze chciałeś żebym cierpiała, tak? Udało Ci się! Twój cel został wypełniony. Brawo. Kto jest tą szczęściarą, co?-spytała.
-Violetta... Przepraszam... Ja i Francesca nie chcieliśmy cię zra...-nie zdążył dopowiedzieć ponieważ ona mu przerwała.
-Francesca?! Pięknie... Po prostu kurwa zajebiście!-z jej oczu zaczęły wypływać słone łzy.
    Zdziwiło go słownictwo dziewczyny, nigdy nie słyszał żeby przeklinała. Chciał wytrzeć ręką łzy wypływające z jej oczu, lecz ona odsunęła się od niego.
-Nie wybaczę Ci tego...
-Nnie musisz... Ja... Ja chcę z nią być...-powiedział "wbijając nóż" w serce dziewczyny.
-Nienawidzę Cię!!!-uderzyła chłopaka w twarz i szybko wbiegła do ich wspólnego pokoju, gdzie wyjęła walizkę byłego chłopaka, spakowała jego ubrania i oddała ją jej właścicielowi. Chłopak wiedział, że to nastąpi, wiedział, że wyrzuci go z domu... Jeszcze raz rozejrzał się po mieszkaniu i wyszedł zamykając drzwi.
     Ona położyła się na łóżku, po czym schowała głowę w poduszkę i zaczęła krzyczeć. Wzięła ich wspólne zdjęcie z szafki nocnej, przyjrzała się mu uważnie, a z jej oka wypłynęła łza, która wylądowała na fotografii. Przeczytała napis znajdujący się na odwrocie pamiątki 'Na zawsze razem'. Następnie podarła je na milion kawałków i zaczęła walić rękoma o materac. Po jakimś czasie, kiedy już się uspokoiła, wykończona zasnęła.

*tydzień później*

     Z każdym dniem dziewczyna czuła się trochę lepiej, jednak cały czas leżała w łóżku. Ona na prawdę bardzo kochała chłopaka, niestety było już za późno. Szukała jakiegokolwiek sensu, by dalej żyć, jednak nie znalazła go. Jej oczy widziały otoczenie w czarno-białych barwach. Kiedy on znikną z jej życia, zniknęły także wszystkie kolory. To on był sensem jej życia, on był jej kolorami. A teraz? Tak po prostu postanowił odejść nie zostawiając dziewczynie powodu do dalszego funkcjonowania. Nie mogła uwierzyć w to, że chłopak, z którym była już 3 lata ją zdradził... I to z jej najlepszą przyjaciółką, teraz została zupełnie sama. Sama w tym okrutnym świecie pełnym nienawiści, problemów i  ludzi.
    On zaś już prawie zapomniał o Violettcie, jakby wszystkie chwile, które przeżyli razem w ogóle się nie liczyły. Jakby w ogóle nie miały miejsca w przeszłości.. Następnego dnia po rozstaniu z Violettą, związał się z Francescą. Tworzyli razem szczęśliwą parę. Razem chodzili, razem jedli, razem robili wszystko. Kiedy jednak chłopak pierwszy raz od jakiegoś czasu przypadkowo natrafił na zdjęcie jego z Violettą, na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Czuł współczucie, tęsknotę i nagle wszystkie wspomnienia, chwile spędzone razem jak tknięciem palca powróciły. Te złe chwile jak i te dobre. W tym momencie zapragną porozmawiać z Violettą, chciał aby zostali chociaż przyjaciółmi. Jeszcze udał się do parku, aby wszystko przemyśleć na spokojnie.
      Castillo pierwszy raz od tygodnia zeszła na dół. Udała się do kuchni i przygotowała sobie jajecznicę. Wcześniej nic nie jadła. Nie była w stanie wykonać nawet takiej czynności. Nie była w stanie wyjść z łóżka... Z niechęcią jadła przygotowany posiłek. Jeśli tak można by to było nazwać. Bardziej wędrowała widelcem po talerzu. Kiedy już czuła, że więcej nie da rady zjeść, odstawiła talerz, ogarnęła się i postanowiła wyjść do sklepu, aby kupić podstawowe produkty spożywcze. Szła przez park, gdyż to była najszybsza droga.
     Chłopak siedział na ławce ze spuszczoną głową, pomyślał, że będzie musiał pójść do Violetty i z nią porozmawiać. Nie wiedział, że ta chwila nastąpi tak szybko. Uniósł głowę ku górze i ujrzał przepiękną sylwetkę dziewczyny. Szybko wstał z miejsca i podbiegł do niej.
-Violetta!-krzykną w jej stronę.
     Ona odwróciła się i znieruchomiała. Już tak dawno go nie widziała. Tęskniła za nim, cholernie za nim tęskniła, jednak wiedziała, że musi być twarda, że musi to wytrzymać.
-Leon... Czego chcesz?
-Przeprosić. Nie chcieliśmy Cię zranić, uwierz mi...
-Ale to zrobiliście... Jesteś z Francescą?
-No... No tak...
-No widzisz... To życzę szczęścia.-odparła z ironią w głosie-Nie wierzę, że tak szybko udało Ci się o mnie zapomnieć. O tym wszystkim co nas łączyło.
-Ala ja Cię kocham! Strasznie Cię kocham i chcę z tobą żyć. Francesca... Zdałem sobie sprawę jakim idiotą byłem. Ja jej nie kocham, to była chwila słabości.-już miał wypowiedzieć te słowa. Były one jak najbardziej szczere, jednak nie wyznał prawdy. Dotarło do niego, że ona nie zasługuję na kogoś takiego jak on. Powinna żyć w szczęściu, ale z kimś innym. Z kimś kto nie będzie jej ranił.
-Masz rację. Już zapomniałem, to nie ma sensu.-postanowił skłamać. I chociaż to było dla niego trudne, to myślał, że tak będzie lepiej.
-Tak myślałam...-powiedziała z zaszklonymi oczami.
     Po wypowiedzianych słowach odeszła od niego. Z jej oczu wypływały strumienie słonych łez. Łez bólu, rozpaczy po utracie kochanej osoby. To był dla niej cios w serce. Szła szybko nie patrząc przed siebie. Nagle straciła grunt pod nogami. Wszystko zrobiło się ciemne.
    Samochód jechał z szybką prędkością po jezdni. Pijany kierowca pojazdu nie zauważył dziewczyny przechodzącej przez pasy. Z dużą siłą zderzył się z nastolatką. Upadła na ziemię. Kierowca nie przeją się całym zdarzeniem. Po prostu jechał dalej.
    Leon jeszcze chwilę stał zrozpaczony. Odwrócił się w celu zobaczenia po raz ostatni swojej ukochanej. Zobaczył postać leżącą w kałuży krwi. Kiedy doszło do niego, że to Violetta, od razu do niej pobiegł. Teraz to z jego oczu wypływały łzy. Nie chciał jej stracić.
-Nie odchodź, proszę Cię! Nie! Ja cię kocham, rozumiesz?! Kocham Cię, nie możesz mi tego zrobić! Nie możesz mnie zostawić!-krzykną, po czym wybuchną płaczem.
    Karetka wezwana przez jednego z przechodniów, zabrała dziewczynę do szpitala. Chłopak szybko wezwał taksówkę i także tam pojechał. Siedział przy niej każdą dzień i każdą noc. Cały czas żył w nadziei na lepsze jutro.Wierzył w to, że wszystko będzie dobrze.
    Nagle sprzęt podłączony do dziewczyny zaczął piszczeć, a kreska na wykresie zrobiła się prosta. Do pomieszczenia wbiegła masa lekarzy i pielęgniarek. Chłopak wyproszony wyszedł z sali. Nie wiedział dokładnie co się stało. Dopiero kiedy doszło do niego, że może stracić ukochaną jego serce zabiło mocniej. Bał się. Bardzo się bał. Lekarze zaczęli akcję ratunkową. Maltretowali ją różnymi sprzętami, w celu przywrócenia pracy jej serca. Nagle wszystko ucichło. Z sali wyszedł zawiedziony lekarz.
-Niestety, nie udało nam się. Robiliśmy co w naszej mocy, ale nie dało się przywrócił pracy serca. Przykro nam. -odparł lekarz, po czym wszyscy rozeszli się w swoje strony.
    Chłopak się załamał. Stracił wszystko to co najbardziej kochał. Serce, które biło tylko dla niego przestało funkcjonować. Nie było już odwrotu, stracił ją. Stracił na zawsze. Dlaczego jeśli tak bardzo ją kochał, zdradził ją? Dlaczego kłamał, że już o niej zapomniał? Dlaczego to ona nie żyje? Przecież to on powinien być na jej miejscu-w jego głowie utworzyło się tysiąc pytań, jednak na żadne z nic nie umiał odpowiedzieć-czym ona sobie zasłużyła? Po fakcie chłopak załamał się. Stracił jedyny sens życia. Ona była jego narkotykiem. Uzależnił się on niej. Teraz wiedział, że już nigdy nic nie będzie takie same jak wcześniej. Wszystko przez jego głupotę.
     Próbował sobie z tym wszystkim radzić,  próbował żyć dalej, próbował zapomnieć. Próbował wszystkiego, jednak nic to nie dało. Wszyscy pomagali mu wyjść z depresji jednak na marne. Chłopak w końcu nie wytrzymał. To wszystko go przewyższało, ta presja były dla niego zbyt silna. Kiedy nikogo nie było w domu udał się do łazienki i sięgną do najwyższej półki, z której wziął pudełeczko z jakimiś tabletkami. Wysypał na swoją rękę, na początku 1, potem 2, 3, aż w końcu całe opakowanie było opróżnione. Chwilę myślał nad tym co chce zrobić jednak, w końcu odważył się i połkną wszystkie tabletki.
     Teraz już i chłopak był tam gdzie dziewczyna. Nie żałował swojego czynu, nie myślał o innych, teraz liczyli się tylko oni.
                                                               "Na zawsze razem"

      Miłość przychodzi i odchodzi w najbardziej nieoczekiwanych dla nas momentach, więc nie pozwólmy żeby to co jest dla nas najważniejsze odeszło. Przeważnie żyjemy chwilą i myślimy dopiero po wykonanym fakcie. Los nie zawsze układa nam szczęśliwe scenariusze i nie możemy zmienić tego co zostało dla nas zaplanowane, jednak w jakiś sposób możemy na to wpłynąć. To zależy już od nas, czy wykorzystamy to w dobry, czy raczej zły sposób.

                                                                         ~*~

Mój pierwszy OneShot xDD
Możeee być? Mi się wydaje, że jest spoko (dziwne) :P
Ale wy ocenicie :D
Sorry no... Może mnie ktoś za to zabić, ale ja nie umiem pisać wesołych  OneShotów :D
Pozdrawiam ;*
~Nelly
    


Rozdział 7

    Po przebudzeniu się i ubraniu zeszłam na śniadanie. Usiadłam przy stole i czekałam, aż Olga poda posiłek. Po chwili dosiadł się tata.
-Kiedy przyjeżdża?-spytała przerywając panującą ciszę.
-Jeszcze dokładnie nie wiem. W tym tygodniu. Odpowiesz mi wreszcie dlaczego się nie cieszysz?
-Yhym. Wiesz... Ja się cieszę, po prostu... tak jakoś-uśmiechnęłam się ironicznie.
Kiedy gosposia podała posiłek szybko go zjadłam i poszłam do szkoły. W budynku od razu podeszłam do Diego, po czym ucałowałam jego policzek.
-Hej-uśmiechnęłam się promiennie.
-Cześć Violu, co tam u Ciebie?-odwzajemnił uśmiech.
-Wiesz... Dobrze, tylko... Alice wraca.
-Tak?! To fajnie! Nie cieszysz się?
-No... Niby masz rację, fajnie, ale... nawet nie wiesz jak bardzo zraniła mnie tym kiedy wyjechała, byliście moimi najbliższymi osobami, a potem kiedy ty wyjechałeś została mi tylko ona. A kiedy oznajmiła, że także mnie zostawia, poczułam silny ból w sercu... Zostawiła mnie sama z wszystkimi problemami, samą ze wszystkim innym. Nie wiesz co się działo kiedy was nie było... Moje życie było i jest cięższe niż myślisz.
   Chłopak mocno mnie przytulił. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, ale szybko ją staram.
-Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze-obdarzył mnie szczerym uśmiechem i razem poszliśmy na lekcje.
Leon

    Stałem na korytarzu i przyglądałem się Diego i Violettcie. Już wszystko jasne... Odepchnęła mnie wtedy, ponieważ jest z Diego, ślepy nie jestem. Przytulają się, cały czas rozmawiają, całują (w policzek xd)... Jestem idiotą, przecież to jasne, że taka wspaniała dziewczyna musi kogoś mieć. I to jeszcze tym kimś jest mój przyjaciel. A myślałem, że coś z tego wyjdzie. Na lekcjach nie mogłem się skupić. Cały czas myślałem o dziewczynie, w której po uszy się zakochałem... Szkoda, że ona nie odwzajemnia mojego uczucia. Dlaczego ja zawszę muszę zakochiwać się w nieodpowiednich dziewczynach. Nigdy nie miałem szczęścia w miłości.
   Po zakończeniu zajęć podszedł do mnie Diego i razem poszliśmy na koktajl do pobliskiego baru. Usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy napoje.
-Jak Ci się układa z Violettą...?
-O czym ty mówisz?
-No przecież jesteście razem...-powiedziałem a on się zaśmiał. Nie rozumiem... Co w tym śmiesznego?
-My razem? Skąd na to wpadłeś? Violetta jest dla mnie jak siostra, a ja jak brat, nic więcej.
-Yhym...
-A co?-w tym momencie pożałowałem, że w ogóle zacząłem tą rozmowę. Mogłem spodziewać się takich pytań.-Podoba ci się?
-No wiesz... Nie... To znaczy, możee.... No dobra, troszeczkę.
-Uuuuuu... -zaśmiał się z uśmiechem na twarzy.-mogę z nią pogadać jak chcesz.
-Zwariowałeś? Do końca cię powaliło stary? Brałeś coś czy co?
-Ha-ha-ha. Nie, nie brałem. No ok, jak nie chcesz to się nie wtrącam.
-Dzięęki...
-Nie ma za co.-zaśmiał się.
    Nagle z mojego telefony zaczął wydobywać się dźwięk. Spojrzałem na ekran i zobaczyłem napis "mama". Odebrałem. Po skończeniu rozmowy pożegnałem się z Diego, ponieważ moja rodzicielka kazała mi wracać do domu.

Francesca  

   Szłam do jakiejś kawiarni, żeby napić się czegoś. Kiedy byłam już na miejscu zajęłam stolik i czekałam na kelnera. Nagle jakiś chłopak z koktajlem wpadł na mnie, więc napój, który jeszcze przed chwilą znajdował się w jego rękach wylądował prosto na mojej bluzce.
-Co ty robisz?!-zaczęłam na niego krzyczeć.
-O matko przepraszam, nie chciałem.
-A jednak -.-'
-Czekaj przyniosę Ci jakieś chusteczki.-powiedział i poszedł, jednak po chwili pojawił się z chusteczkami w rękach i podał mi je.
    Zaczęłam ścierać z siebie napój.
-Jeszcze raz przepraszam, to na prawdę nie było celowe. Jestem Marco.-oznajmił a ja cicho prychnęłam.-A ty zdradzisz swoje imię?
-Nie zasłużyłeś-uśmiechnęłam się ironicznie i wyszłam z baru.
    Wróciłam do swojego domu, gdzie od razu zmieniłam swoją górną część ubrania na czystą i usiadłam na fotelu włączając telewizor. Zaczęłam myśleć o tym całym Marco. Sama nie wiem czemu, coś mnie do niego ciągnęło, co nie podobało mi się. Raczej się z nim nie zaprzyjaźnię bo nie przypadł mi do gustu. Następnie moje myśli skupiły się na przedstawieniu, które miało być wystawiane. Zastanawiam się czy nie wziąć udziału w przesłuchaniach, w końcu mamy się przy tym dobrze bawić, prawda? To mnie nie martwi, bardziej zastanawia mnie ta cała Violetta. Nie przypadła mi do gustu, trzeba przyznać, że nie jest zbyt miła. Może i jej nie znam, ale widać, że owinęła sobie Diego wokół palca. Wszędzie chodzą razem, nie podoba mi się to. A na dodatek Leon cały czas się na nią gapi. Może jeszcze mi powiecie, że on się w niej zakochał, co? -.-' Wydaje się być typem dziewczyny, która rozkocha, narobi nadziei, a potem zostawi. Taka dawna Ludmiła.
    Kończąc myśleć o tej... nie wiem jak ją nazwać, postanowiłam pójść spać.

                                                                                            ~*~
No i mamy rozdział 7 XDD
-Podoba się?
-Nie!
xD Marcesca "jest", yuhuu ^-^ xDDD

Jak widać na razie Fran nie przepada za Violettą ^^ Kocham mieszać! :D
No to... Pozdrawiam ;*
~Nelly