Violetta
Już prawie nasze wargi się
stykały, jednak.. Nie! Nie powinnam tego robić! Po pierwsze to za
szybko, po drugie... obiecałam coś sobie... Szybko oddaliłam się
od Leona.
-Leon przepraszam, ale nie...
Nie możemy być razem-powiedziałam. Chłopak posmutniał.
-Rozumiem, nie przejmuj
się.-wymusił uśmiech.
-Sorry, ale muszę już iść...
Jeszcze raz dzięki za pomoc-pożegnałam się.
-Nie ma za co... Odprowadzić
cię?
-Emmm... Nie, poradzę sobie.
Cześć.-odparłam i szybko oddaliłam się z miejsca. Kiedy byłam
już jakiś kawałek od niego usłyszałam tylko ciche "cześć".
Nie odwracałam się. To nie powinno się wydarzyć! Ughh... Zdałam
do Studia, ale Leon... Lubię go... Nawet bardzo, ale nie chcę z nim
być (chyba). Nie chcę znowu ryzykować i cierpieć. No dobra... Weź
się w garść! Dawnej Violi nie ma, a zachowujesz się jak ona...
Muszę się ogaranąć, to wszystko mnie przerasta. Chciałabym żeby
moja mama przy mnie była, może wtedy wszystko potoczyłoby się
inaczej. W sumie prawie nic o niej nie wiem, znam tylko jej imię i
wiem, że (tak samo jak ja) kochała muzykę, nic poza tym. Muszę
zapytać potwor... taty czy ma po niej jakieś pamiątki.
Od razu gdy weszłam do
domu, udałam się do gabinetu ojca (jak zwykle pracował...)
Zapukałam. W tle usłyszałam ciche "proszę", więc
weszłam do środka.
-O Violetta... Teraz raczyłaś
zawitać w domu? Gdzie byłaś?-spytał zły ojciec.
-O co ci znowu chodzi?! Jakoś
nigdy cię to nie interesowało...! Chciałam cię tylko o coś
zapytać, ale widzę, że jak zwykle nie mogę liczyć na twoją
pomoc.
-O co chodzi?
-Teraz to... Nieważne...
Chciałam zapytać czy masz jakieś pamiątki po mamie. Zupełnie nic
o niej nie wiem, a tak nie powinno być!
-Gdzieś powinien być jej
pamiętnik, poszukam go.
-Mama prowadziła pamiętnik?
Dzięki... -rzuciłam i poszłam do pokoju. W sumie ja też kiedyś
myślałam nad założeniem pamiętnika... Ale zupełnie nie
wiedziałam jak się za to zabrać i zrezygnowałam. Cała ja. W
sumie mogłabym spróbować... Upodobniłabym się jakoś do mamy.
Wyciągnęłam z szafki jakiś pusty zeszyt w kratkę. Do ręki
wzięłam długopis.
Drogi pamiętniku...
Emmm... W sumie nie wiem
jak zacząć... Może... Nazywam się Violetta i mam 16 lat. Mieszkam
w Argentynie w Buenos-Aires z ojcem (czyt. tyranem). Moja matka
umarła jak miałam 5 lat, w sumie wiem o niej tylko to jak się
nazywała i jaką miała pasję. Kochała muzykę (tak samo jak ja).
Moje życie NIGDY nie było łatwe, zresztą nadal nie jest. O życiu
uczuciowym nie wspomnę... -.- Zawsze, ale to zawsze trafiałam na
złych chłopaków i przyjaciół, więc postanowiłam, że to się
zmieni. Na osoby na jakie wpadam nie wniknę, ale postanowiłam,
obiecałam sobie, że już więcej nie będę nawiązywać kontaktów
z ludźmi. Żyję we własnym świecie. Nawet z moim ojcem nie mam
dobrych stosunków. Zawsze kłócimy się o pierdoły... Ale koniec o
tym... Muszę się pochwalić... (tak pamiętnikowi...xd) ZDAŁAM DO
STUDIA!!! Studio On Beat-prestiżowa szkoła muzyczna w Buenos-Aires.
Super nie?! Nie udałoby mi się gdyby nie Leon. No właśnie...
Leon... Obiecałam sobie, że się nie zakochuję, a jeszcze jakąś
godzinę temu się z nim prawie całowałam! Może i jest piękny,
miły, ma te cudowne brązowe oczy, jest szatynem (...), ale nic z
tego nie będzie. Nie chcę znowu cierpieć. Cierpienie to stara
cecha dawnej Violetty.
No
właśnie! Jeszcze tylko dodam, że gadałam (czyt. przekrzykiwałam
się) z tatą i powiedział, że poszuka mi pamiętnik mamy! Fajnie
byłoby coś o niej wiedzieć... A teraz... Dobranoc ^^
Skończyłam notatkę,
zamknęłam zeszyt i pomyślałam, że to na serio wciągające i
fajne zajęcie. Usiadłam na łóżku, wzięłam do ręki jakąś
książkę i zaczęłam ją czytać. Szybko się wciągnęłam, była
bardzo ciekawa!
Leon
Wiedziałem... Mogłem się
tego spodziewać, po prostu uciekła. Co ja sobie myślałem?! Byłem
głupi! Wszystko spiepszyłem! Wiedząc, że ona nie odwzajemnia
moich uczuć, ja chciałem ją pocałować. 'Mądrością powaliłeś
debilu'-skarciłem siebie w myślach i wyszedłem ze Studia. Muszę
przeprosić Violettę. Kocham ją, a jak na razie robię wszystko,
żeby ją stracić. Zły na siebie szedłem w kierunku mojego domu.
Po drodze natknąłem się na Marco.
-Hej stary, co tam?-spytał.
-Spoko, no w sumie nie, ale nie
będę się zadręczać moimi problemami.
-Ok-cały Marco...-Idziesz na
tor?
-W sumie nie mam nic do roboty,
więc możemy iść.-odpowiedziałem. Motory były moją drugą pasją
(zaraz po muzyce). Kiedy nie śpiewałem, bardzo lubiłem chodzić na
tor. Kochałem ten wiart we włosach, tą adrenalinę przy każdym
skoku, tricku.
Kiedy byliśmu już na
miejscu, przebrałem się w mój kombinezon, w którym wyglądałem
(jak zasze) nieziemsko. Przejechałem ręką po włosach ułożonyc
na żelu i poszedłem po mój motor. Lara właśnie go naprawiała.
-Hej Lara.
-Cześć-odpowiedziała oschle.
Ona tak zawsze.-zgaduję, że ty pojeździć, więc uprzedzam twoje
pytanie. Możesz już brać motor.-uśmiechnęła się lekko.
Puściłem jej oczko i wziąłem motor.
-Dzięki!-podziękowałem. Lara
była mechanikiem, ale także moją przyjaciółką. TYLKO
PRZYJACIÓŁKĄ. Nic więcej do niej nie czułem. Podszedłem do
Marco, który również miał już na sobie kombinezon i motor koło
siebie. Postanowiliśmy urządzić sobie wyścigi.
Ustawiliśmy się w
odpowiednim miejscu i wsiedliśmy na motory. Zapaliliśmy silniki i
na znak Lary zaczęliśmy wyścig. Pierwsze dwa okrążenia prowadził
Marco. Tak nie może być! Ja tu jestem mistrzem! I tak, jestem
bardzo skromny. Przycisnąłem gaz i podczas następnego okrążenia
prowadziłem już ja. No i to ja rozumiem! Mój kumpel jechał zaraz
za mną. Szykowaliśmy się do ostatniego okrążenia. Znowu
docisnąłem gaz i przyśpieszyłem. Marco został kilka metrów za
mną. Przekroczyłem metę i zszedłem z motoru.
-I kto tu jest najlepszy?
Hmm?!-Wykrzyknąłem. Chwilę potem Marco także zsiadł z motoru i
zaczął się ze mnie śmiać.
-Ja!-powiedział. Yhym, jaasne.
A ja to troll jestem.
-Ciekawe jakim
sposobem.-powiedziałem, a on wskazał palcem na ziemię i jeszcze
bardziej zaczął się śmiać. Po chwili dołączyła do niego Lara.
O co im chodzi? Wtedy spojrzałem w dół i zauważyłem, że ja oraz
mój motor stoimy dosłownie niecały metr przed metą! Co za pech...
Spojrzałem na Marco i Larę nabijających się ze mnie. Odwróciłem
się, złożyłem ręce na klatce piersiowej i udawałem focha.
Dobra, nie wytrzymam. Po chwili również dołączyłem do nich i
zacząłem się śmiać. Ja to jednak debil jestem.
Federico
Spacerowałem z Ludmiłą po
parku. Jesteśmy razem już dwa tygodnie, bardzo ją kocham. Pamiętam
jak kiedyś była zarozumiałą i wpatrzoną w siebie divą. To
dzięki mnie się zmieniła. Zawszę będę wspominał ten dzień, w
którym wyznaliśmy sobie miłość... "Nie mogłem już dłużej
czekać, więc podszedłem do niej. Ona z początku próbowała mnie
od siebie odgonić, ale w końcu uległa. Powiedziałem jej co do
niej czuję. Oba była bardzo zdziwiona, jednak po namyśle (dość
dłuższym) wyznała mi, że ja także jej się podobam. Wtedy obiecała
mi także, że się zmieni. Zmieni dla mnie, bo wtedy tylko ja byłem
osobą, która ją tolerowała." Teraz Ludmiła przyjaźni się
z całą naszą paczką. Nie wyobrażam sobie życia bez niej.
-O czym myślisz?-spytała
spoglądając na nasze złączone ręce.
-A tak się zastanawiam... Co by
było gdybym Ciebie nie miał... Pewnie nic. Jesteś dla mnie
wszystkim, więc, bez ciebie nie było by mnie.-spojrzałem jej w
oczy.- bardzo cię kocham, wiesz?
-Wiem-powiedziała po czym
złączyłem nasze usta w pocałunku.-Ja ciebie też.-powiedziała,
kiedy już się od siebie oderwaliśmy. Trzymając się za ręce nadal
spacerowaliśmy po uliczkach Buenos-Aires. Pomyślałem, że zabiorę
ją w pewne miejsce. Kiedyś jak mi się nudziło to spędzałem tam
dużo czasu. Pociągnąłem moją dziewczynę za rękę i udaliśmy
się w przed chwilą wspomniane miejsce. Na początku pytała gdzie
idziemy, ale po jakimś czasie uległa. Kiedy już prawie byliśmy
na miejscu zasłoniłem jej oczy.
Wjechaliśmy windą na
ostatnie piętro budynku w którym obecnie się znajdowaliśmy, po
czym wyszliśmy z niej. Odsłoniłem jej oczy. Staliśmy na balkonie,
z którego rozchodził się widok na całe Buenos-Aires. Jest to
piękne miejsce.
Lu przez jakiś czas nic nie
mówiła, tylko stała i się rozglądała. Po jakimś czasie na jej
twarzy zakwitł szeroki uśmiech, po czym wtuliła się we mnie.
-Dziękuję, tu jest
przepięknie.-stwierdziła i lekko musnęła moje usta.
-Ciesze się, że ci się
podoba.
-Skąd znasz to miejsce?
-Już sam nie pamiętam...
Przychodziłem tu jeszcze z rodzicami jak byłem młodszy. Kiedyś
był tutaj jeszcze bar.
-I nigdy wcześniej mnie tu nie
zabrałeś?!-udała obrażoną. Ja się zaśmiałem.
-Też cię kocham-uśmiechnąłem
się, po czym dziewczyna także zachichotała.
Stanęliśmy przy barierce,
podziwiając piękno miasta, w którym od zawsze mieszkamy. Zawsze
wiedzieliśmy, że to Buenos-Aires jest piękne, jednak stąd wygląda
jeszcze lepiej.
Usiedliśmy na krzesłach,
które zajmowały swoje miejsce obok stolika. Najwyraźniej
właściciele zlikwidowanej już kawiarni, zostawili je tutaj.
Gadaliśmy o różnych rzeczach, śmialiśmy się z głupot, a co
jakiś czas się całowaliśmy. Kiedy na dworze zaczęło się
ściemniać, stwierdziliśmy, że powinniśmy już wrócić. Z
niechęcią wyszliśmy z budynku. Odprowadziłem wybrankę mojego
serca do domu, po czym się pożegnaliśmy i wróciłem do swojego
miejsca zamieszkania.
Kiedy byłem już na miejscu,
była godzina 20. Udałem się do toalety, w której wziąłem krótki
prysznic, przeprałem się w piżamę i położyłem spać. Po
krótkim czasie odpłynąłem.
~*~
I kolejny bezsensowny
rozdział... Tego się czytać nie da, za co Was bardzo, ale to
bardzo przepraszam :P
Wprowadziłam Fedemiłe. Ta
randka była bez sensu, ale ważne że jest xD
Za to dzisiaj Leonetty nie ma ^^
Nie mam pojęcia kiedy kolejny
rozdział.
Zapewne jak napiszę XDD
I jeszcze nie wiem, ale chyba
zacznę pisać w cz. teraźniejszym, w stylu:
"Wstaję z samego rana, po
czym ubieram się i schodzę na śniadanie. Następnie udaję się do
studia, gdzie (...)" Czytałam tak na jednym blogu i spodobało
mi się :P Chyba, że wam to przeszkadza ;)
No dobra, nie rozpisuję się (i
tak nie wiem, czy każdy czyta moje bazgroły pod rozdziałem xD) i
tak nie mam co pisać.
Dodam tylko...
Pozdrawiam i do nexta <3 :*
xd
~Nelly