piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 6

    Rano obudził mnie irytujący dźwięk budzika, który nastawiłam wczoraj. Wstałam i ubrałam się, po czym wykonałam poranne czynności. Zeszłam na dół i podeszłam do lodówki, z której wyciągnęłam sok pomarańczowy. Nalałam napój do szklanki i wypiłam. Jeszcze szybko udałam się do swojego pokoju i podeszłam do szafki, w której zaczęłam szukać telefonu. Nagle z szuflady wypadło zdjęcie, wzięłam je do ręki i przyjrzałam się mu. Uśmiechnęłam się lekko. Na fotografii były dwie małe uśmiechnięte dziewczynki wtulone w siebie. Doskonale pamiętam kiedy było zrobione to zdjęcie...

     Schowałam je z powrotem do szafki i ponownie wróciłam do poprzedniej czynności, którą było szukanie telefonu. Kiedy w końcu go znalazłam szybko zbiegłam na dół i niezauważona przez ojca wyszłam. Przed oczami cały czas miałam widok fotografii, którą znalazłam w szufladzie. Kompletnie zapomniałam o tym zdjęciu... Z zamyśleń wyrwał mnie głos Diego.
-Hej Vilu, jak tam?-spytał.
-Dobrze-odpowiedziałam nie zgodnie z prawdą.
-A jak tata? Był na Ciebie bardzo zły?
-Nie-skłamałam po jakimś czasie.
-Na pewno?-spytał głosem pełnym troski.
    W odpowiedzi tylko przytaknęłam głową i lekko uśmiechnęłam. Doszliśmy do studia. Właśnie zaczynała się lekcja z Angie. Wyglądała tak jak zawsze. Pozostałe także. Po skończonych zajęciach zawołał nas Pablo, z racji tego, że miał dla nas jakąś ważną wiadomość. Wszyscy uczniowie zebrali się w sali.
-Jak wiecie zbliża się koniec półrocza, więc jak co roku będziemy wystawiać przedstawienie. W przyszłym tygodniu zaczną się przesłuchania do głównej roli żeńskiej i męskiej. Jak na razie nie mamy jeszcze wytypowanych osób, które będą śpiewać poszczególne piosenki. To na tyle, możecie już iść.
    Na sali rozległy się szepty podekscytowanych uczniów, którzy cieszyli się z wystawianego przedstawienia. Ja też się cieszę, ale nie wiem czy wezmę udział w przesłuchaniu, w końcu są lepsi kandydaci na główną rolę. Z racji tego, że lekcje już się skończyły, mogłam spokojnie iść do domu.
   Weszłam do mojego miejsca zamieszkania, zdjęłam buty i udałam się do kuchni, w której podchodząc do szafki wyjęłam szklankę. Nalałam do niej sok pomarańczowy i wypiłam go. Następnie poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic, po czym wysuszyłam włosy i zeszłam na dół, aby pooglądać telewizję. Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Osobą tą był mój tata, jak zwykle rozmawiał przez telefon. Jest to rzecz od której nie odchodzi nawet na krok. Czasem wydaje mi się, że nawet ma on dla niego większą wartość niż ja. Najwyraźniej coś musiało się stać, ponieważ ojciec był szczęśliwy wykonując rozmowę. Przyciszyłam trochę dźwięk, który wydobywał się z głośników, aby chociaż spróbować dowiedzieć się co jest powodem szczęścia ojca, jednak nie udało mi się to. Miałam nadzieję, że kiedy skończy rozmawiać, sam mi to powie. Kiedy w końcu to nastąpiło i dowiedziałam się o co chodzi miałam mieszane uczucia.
-Alice dzwoniła! Nareszcie wraca!-powiedział szczęśliwy kończąc rozmowę.
-Co?!-spytałam.
-Nie cieszysz się? Zawsze bardzo dobrze się dogadywałyście, o co ci chodzi?
   Już nic nie mówiłam. Pobiegłam do pokoju, w którym się zamknęłam i rzuciłam na łóżko. Nie mogłam uwierzyć w to, że ona wraca... Alice to... Alice to moja młodsza siostra. Ma 15 lat. Zawsze miałyśmy dobre kontakty, byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, zawsze pomagałyśmy sobie w trudnych chwilach... To właśnie ona pomogła pozbierać mi się po śmierci mamy. Wszystko było super, aż pewnego dnia... oznajmiła, że wyjeżdża do szkoły w Stanach Zjednoczonych. Nie mogłam w to uwierzyć. Zostawiła mnie samą wtedy kiedy jej potrzebowałam. Po jej wyjeździe przestałyśmy się kontaktować... Alice to dziewczynka ze zdjęcia które dzisiaj znalazłam. Byłyśmy takie szczęśliwe, nie wiem czy jej to wybaczę. Zmęczona całą sprawą przebrałam się w strój do spania i usnęłam.

                                                                                 ~*~
Powinien być już dawno, jest do bani i za to strasznie krótki ;(
Vilu ma siostręę ^-^ xD
Zastanawiam się czy nie napisać One Shota... Byłby to mój pierwszy xD
Zastanowię się :P
Nie wiem czy mam coś jeszcze do przekazania, więc...
Pozdrawiam ;*
~Nelly



niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 5

        Violetta

    Wstałam i ubrałam się w przyszykowane wczoraj ubrania. Dzisiaj mój pierwszy dzień w szkole muzycznej. Sama nie wiem czy cieszyć się, czy nie. Z jednej strony fajnie, bo mogę doskonalić moje umiejętności, ale z drugiej... Trochę mi głupio, bo narobiłam Leonowi nadziei, że może coś między nami będzie, a kiedy to już miało nastąpić ja się wycofałam. Ale nie rozumiem... Chyba nie powinnam mieć z tego powodu poczucie winy, prawda? Więc dlaczego je mam? Sama już nie wiem...
     Dzisiejsza pogoda, nie przypomina letniej. Za oknem pada deszcz, a słońce zasłaniają duże ilości ciemnych chmur. Zeszłam na dół schodami i wyszłam z domu. Dzisiaj postanowiłam odpuścić sobie poranny posiłek. Po prostu nie mam na niego ochoty. Powolnym krokiem udałam się do szkoły.
    Weszłam do wielkiego budynku, na którym widniał duży napis "Studio On Beat". Rozejrzałam się. W zasięgu mojego wzroku nie zobaczyłam Leona, więc poszłam dalej. Podeszłam do dużej tablicy informacyjnej i zaczęłam szukać planu lekcji klasy, z którą będę się uczyć. Odnalazłam rozkład zajęć klasy 1 A i wywnioskowałam, że mam teraz lekcję tańca. Do klasy chodziłam z Alice, Francescą, Maxim, Marco, Diego, Leonem, Nata... Stop! Leonem? Ughh... Leonem i Natalią. Czyli, że jak na złość będę przebywać z nim jeszcze więcej czasu niż myślałam.
   Weszłam do sali tanecznej i podeszłam do barierki, po czym zaczęłam się rozciągać. W młodszym wieku chodziłam na balet, więc zrobienie szpagatu itp. nie sprawia mi najmniejszego problemu. Spojrzałam w stronę wejścia i ujrzałam znanego mi bruneta. Szybkim krokiem do niego podeszłam.
-Diego?!-odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Chłopak spojrzał na mnie i wyszczerzył się.
-Violetta! Jak ja Cię dawno nie widziałem!-wtuliłam się w nastolatka. Diego jest moim dawnym przyjacielem. Znamy się od czasu kiedy jeszcze chodziliśmy w pieluchach. Mamy ze sobą świetnie kontakty, jednak kiedy mielismy po 12 lat od musiał wyjechać. Traktuję go bardziej jak brata, niż kandydata na chłopaka, ale wiem, że on też nic do mnie nie czuje. Po jego wyjeździe wszystko w moim życiu zaczęło się sypać
-Ja Ciebie też, co tu robisz?-zapytałam po oderwaniu się od niego.
-Jak widać. Uczę się-odpowiedział wesoło na moje zadanie-a ty?
-Ja też, wczoraj się dostałam.-poinformowałam mojego jedynego przyjaciela. Może jednak jak on wrócił wszystko się unormuje?-chodzisz to tej klasy?
-Tak.
-Ja też.
-Hej-Diego tym razem zwrócił się do postaci, która właśnie pojawiła się w drzwiach. Także spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam Leona.
-Siema stary-powiedział i przytulili się po męsku.
Chciałam odejść, ale Diego mnie zatrzymał.
-Violetta, to jest Leon. Leon-Violetta.
-My się już znamy...-powiedziałam na co on przytaknął.
-To fajnie-powiedział mój "brat".
Jeszcze o czymś gadali, więc ja odeszłam. Co jakiś czas czułam na sobie wzrok Leona.Widziałam, że był smutny... Był smutny, przeze mnie. Nie rozumiem. Jeśli nic do niego nie czuję, to dlaczego mam poczucie winy? A może... może coś jednak dla mnie znaczy? Sama już nie wiem.
    Do sali wszedł nasz nauczyciel tańca, Gregorio. Był w dość dobrym humorze. Słyszałam, że przeważnie jest bez przerwy na coś zły i wszystkiego się czepia, więc to chyba dobrze, że dzisiaj postanowił sobie odpuścić (chyba). Oznajmił, że na dzisiejszych zajęciach będziemy musieli przedstawiać emocje, poprzez taniec.
   Wszyscy ustawili się w półokręgu, po czym nauczyciel zademonstrował na czym ma polegać zadanie. Na początku na ochotnika zgłosiła się Katie. Uczuciem, które wybrała było szczęście. Mi nie wychodzą te pozytywne emocje, w przeciwieństwie do dziewczyny, która je sobie wybrała. Muszę przyznać, że całkiem nieźle jej wyszło. Następnie Gregorio wybrał Leona. On postanowił przedstawić niespełnioną miłość. I znowu to cholerne poczucie winy... Czułam, że podczas wykonywania swojego zadania co jakiś czas spoglądał na mnie, na co ja szybko swój wzrok kierowałam na ścianę, lub w innym kierunku. Nie wiedziałam, że Leon tak dobrze tańczy. Poszło mu świetnie. Nauczyciel pochwalił go i po krótkim zastanowieniu się, wskazał na mnie. Wyszłam na środek. Moje kroki wyrażały smutek, nieszczęście... Poruszałam się płynnie i w rytm muzyki. Kiedy zakończyłam swój układ zostałam pochwalona przez Gregorio, który wydawał się być zadowolony z mojej choreografii. Odeszłam do reszty mojej klasy. Podszedł do mnie Diego.
-Nie wiedziałem, że tak świetnie tańczysz-ukazał szereg białych zębów.
-Bez przesady...
-Bez przesady? Byłaś super!
-Ehh... Może przyjdziesz dzisiaj do mnie?-na mojej twarzy także zakwitł szczery uśmiech.
-Pewnie.
     Reszta lekcji minęła dość szybko. Następnie razem z Diego wyszliśmy ze szkoły i udaliśmy się do mnie do domu. Na szczęście taty nie było w domu. Usiedliśmy na łóżku znajdującym się w moim pokoju i zaczęliśmy rozmawiać o czasach kiedy byliśmy młodsi. Towarzyszyły nam częste wybuchy śmiechem. Przypomniały mi się czasy, kiedy byłam małą, szczęśliwą dziewczynką, która miała pełną i szczęśliwą rodzinę. Bardzo mi tego brakowało... Na początku było mi trudno, ale już się przyzwyczaiłam. Diego najwyraźniej zobaczył, że posmutniałam, więc zapytał czy coś się stało.
-Nie nic... Chociaż w sumie, tak. Brakuje mi tego co było kiedyś. Czasu wspólnie spędzonego z rodziną, braku problemów... Moje relacje z ojcem się popsuły i teraz cały czas się kłócimy...
   Diego w odpowiedzi przytulił mnie czule. Zrobiło mi się ciepło w duszy, tak bardzo mi tego brakowało. Podziękowałam nastolatkowi. Jeszcze chwilę porozmawialiśmy, a potem niestety musiał iść. Odprowadziłam go kawałek. Z początku nie chciał, ponieważ było już dość ciemno, ale w końcu uległ. Pożegnałam go pocałunkiem w policzek i wróciłam do siebie. Było ciemniej niż myślałam, ale nie sprawiało mi to problemu. Spojrzałam na ekran telefonu, z którego wywnioskowałam, że zbliżała się godzina 22. Ups...? Przyśpieszyłam kroku, na serio szłam 2 godziny? Z Diego czas jakoś szybciej leci... Weszłam do domu szybkim krokiem szłam do siebie do pokoju, jednak los chciał, żebym znowu miała problemy. Kiedy zauważył mnie ojciec, z jego twarzy można było wyczytać złość.
-Gdzie byłaś?! Nie wracasz przypadkiem troszeczkę za późno?-powiedział kipiąc złością. Śmiesznie wyglądał, więc się zaśmiałam.-Z czego się śmiejesz, co?!
-Z ciebie. Byłam... Z resztą to nie twoja sprawa-uśmiechnęłam się ironicznie.
-Do pokoju gówniaro! (od aut. trolololo... poniosło mnie, haha xD)
   Po tych słowach już się nie odzywałam... Pobiegłam do pokoju wkurzona. Miałam go już dość! Robi mi awantury bez powodu. Byłam kompletnie zmęczona, więc poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, przebrałam i położyłam spać.

                                                                                   ~*~

Taki nijaki xd Bez sensu ^^ Przepraszam, że musieliście tak długo czekać ;///
~Nelly

  

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 4



Violetta

Już prawie nasze wargi się stykały, jednak.. Nie! Nie powinnam tego robić! Po pierwsze to za szybko, po drugie... obiecałam coś sobie... Szybko oddaliłam się od Leona.
-Leon przepraszam, ale nie... Nie możemy być razem-powiedziałam. Chłopak posmutniał.
-Rozumiem, nie przejmuj się.-wymusił uśmiech.
-Sorry, ale muszę już iść... Jeszcze raz dzięki za pomoc-pożegnałam się.
-Nie ma za co... Odprowadzić cię?
-Emmm... Nie, poradzę sobie. Cześć.-odparłam i szybko oddaliłam się z miejsca. Kiedy byłam już jakiś kawałek od niego usłyszałam tylko ciche "cześć". Nie odwracałam się. To nie powinno się wydarzyć! Ughh... Zdałam do Studia, ale Leon... Lubię go... Nawet bardzo, ale nie chcę z nim być (chyba). Nie chcę znowu ryzykować i cierpieć. No dobra... Weź się w garść! Dawnej Violi nie ma, a zachowujesz się jak ona... Muszę się ogaranąć, to wszystko mnie przerasta. Chciałabym żeby moja mama przy mnie była, może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. W sumie prawie nic o niej nie wiem, znam tylko jej imię i wiem, że (tak samo jak ja) kochała muzykę, nic poza tym. Muszę zapytać potwor... taty czy ma po niej jakieś pamiątki.
Od razu gdy weszłam do domu, udałam się do gabinetu ojca (jak zwykle pracował...) Zapukałam. W tle usłyszałam ciche "proszę", więc weszłam do środka.
-O Violetta... Teraz raczyłaś zawitać w domu? Gdzie byłaś?-spytał zły ojciec.
-O co ci znowu chodzi?! Jakoś nigdy cię to nie interesowało...! Chciałam cię tylko o coś zapytać, ale widzę, że jak zwykle nie mogę liczyć na twoją pomoc.
-O co chodzi?
-Teraz to... Nieważne... Chciałam zapytać czy masz jakieś pamiątki po mamie. Zupełnie nic o niej nie wiem, a tak nie powinno być!
-Gdzieś powinien być jej pamiętnik, poszukam go.
-Mama prowadziła pamiętnik? Dzięki... -rzuciłam i poszłam do pokoju. W sumie ja też kiedyś myślałam nad założeniem pamiętnika... Ale zupełnie nie wiedziałam jak się za to zabrać i zrezygnowałam. Cała ja. W sumie mogłabym spróbować... Upodobniłabym się jakoś do mamy. Wyciągnęłam z szafki jakiś pusty zeszyt w kratkę. Do ręki wzięłam długopis.
Drogi pamiętniku...
Emmm... W sumie nie wiem jak zacząć... Może... Nazywam się Violetta i mam 16 lat. Mieszkam w Argentynie w Buenos-Aires z ojcem (czyt. tyranem). Moja matka umarła jak miałam 5 lat, w sumie wiem o niej tylko to jak się nazywała i jaką miała pasję. Kochała muzykę (tak samo jak ja). Moje życie NIGDY nie było łatwe, zresztą nadal nie jest. O życiu uczuciowym nie wspomnę... -.- Zawsze, ale to zawsze trafiałam na złych chłopaków i przyjaciół, więc postanowiłam, że to się zmieni. Na osoby na jakie wpadam nie wniknę, ale postanowiłam, obiecałam sobie, że już więcej nie będę nawiązywać kontaktów z ludźmi. Żyję we własnym świecie. Nawet z moim ojcem nie mam dobrych stosunków. Zawsze kłócimy się o pierdoły... Ale koniec o tym... Muszę się pochwalić... (tak pamiętnikowi...xd) ZDAŁAM DO STUDIA!!! Studio On Beat-prestiżowa szkoła muzyczna w Buenos-Aires. Super nie?! Nie udałoby mi się gdyby nie Leon. No właśnie... Leon... Obiecałam sobie, że się nie zakochuję, a jeszcze jakąś godzinę temu się z nim prawie całowałam! Może i jest piękny, miły, ma te cudowne brązowe oczy, jest szatynem (...), ale nic z tego nie będzie. Nie chcę znowu cierpieć. Cierpienie to stara cecha dawnej Violetty.
No właśnie! Jeszcze tylko dodam, że gadałam (czyt. przekrzykiwałam się) z tatą i powiedział, że poszuka mi pamiętnik mamy! Fajnie byłoby coś o niej wiedzieć... A teraz... Dobranoc ^^

Skończyłam notatkę, zamknęłam zeszyt i pomyślałam, że to na serio wciągające i fajne zajęcie. Usiadłam na łóżku, wzięłam do ręki jakąś książkę i zaczęłam ją czytać. Szybko się wciągnęłam, była bardzo ciekawa!


Leon

Wiedziałem... Mogłem się tego spodziewać, po prostu uciekła. Co ja sobie myślałem?! Byłem głupi! Wszystko spiepszyłem! Wiedząc, że ona nie odwzajemnia moich uczuć, ja chciałem ją pocałować. 'Mądrością powaliłeś debilu'-skarciłem siebie w myślach i wyszedłem ze Studia. Muszę przeprosić Violettę. Kocham ją, a jak na razie robię wszystko, żeby ją stracić. Zły na siebie szedłem w kierunku mojego domu. Po drodze natknąłem się na Marco.
-Hej stary, co tam?-spytał.
-Spoko, no w sumie nie, ale nie będę się zadręczać moimi problemami.
-Ok-cały Marco...-Idziesz na tor?
-W sumie nie mam nic do roboty, więc możemy iść.-odpowiedziałem. Motory były moją drugą pasją (zaraz po muzyce). Kiedy nie śpiewałem, bardzo lubiłem chodzić na tor. Kochałem ten wiart we włosach, tą adrenalinę przy każdym skoku, tricku.
Kiedy byliśmu już na miejscu, przebrałem się w mój kombinezon, w którym wyglądałem (jak zasze) nieziemsko. Przejechałem ręką po włosach ułożonyc na żelu i poszedłem po mój motor. Lara właśnie go naprawiała.
-Hej Lara.
-Cześć-odpowiedziała oschle. Ona tak zawsze.-zgaduję, że ty pojeździć, więc uprzedzam twoje pytanie. Możesz już brać motor.-uśmiechnęła się lekko. Puściłem jej oczko i wziąłem motor.
-Dzięki!-podziękowałem. Lara była mechanikiem, ale także moją przyjaciółką. TYLKO PRZYJACIÓŁKĄ. Nic więcej do niej nie czułem. Podszedłem do Marco, który również miał już na sobie kombinezon i motor koło siebie. Postanowiliśmy urządzić sobie wyścigi.
Ustawiliśmy się w odpowiednim miejscu i wsiedliśmy na motory. Zapaliliśmy silniki i na znak Lary zaczęliśmy wyścig. Pierwsze dwa okrążenia prowadził Marco. Tak nie może być! Ja tu jestem mistrzem! I tak, jestem bardzo skromny. Przycisnąłem gaz i podczas następnego okrążenia prowadziłem już ja. No i to ja rozumiem! Mój kumpel jechał zaraz za mną. Szykowaliśmy się do ostatniego okrążenia. Znowu docisnąłem gaz i przyśpieszyłem. Marco został kilka metrów za mną. Przekroczyłem metę i zszedłem z motoru.
-I kto tu jest najlepszy? Hmm?!-Wykrzyknąłem. Chwilę potem Marco także zsiadł z motoru i zaczął się ze mnie śmiać.
-Ja!-powiedział. Yhym, jaasne. A ja to troll jestem.
-Ciekawe jakim sposobem.-powiedziałem, a on wskazał palcem na ziemię i jeszcze bardziej zaczął się śmiać. Po chwili dołączyła do niego Lara. O co im chodzi? Wtedy spojrzałem w dół i zauważyłem, że ja oraz mój motor stoimy dosłownie niecały metr przed metą! Co za pech... Spojrzałem na Marco i Larę nabijających się ze mnie. Odwróciłem się, złożyłem ręce na klatce piersiowej i udawałem focha. Dobra, nie wytrzymam. Po chwili również dołączyłem do nich i zacząłem się śmiać. Ja to jednak debil jestem.





Federico

Spacerowałem z Ludmiłą po parku. Jesteśmy razem już dwa tygodnie, bardzo ją kocham. Pamiętam jak kiedyś była zarozumiałą i wpatrzoną w siebie divą. To dzięki mnie się zmieniła. Zawszę będę wspominał ten dzień, w którym wyznaliśmy sobie miłość... "Nie mogłem już dłużej czekać, więc podszedłem do niej. Ona z początku próbowała mnie od siebie odgonić, ale w końcu uległa. Powiedziałem jej co do niej czuję. Oba była bardzo zdziwiona, jednak po namyśle (dość dłuższym) wyznała mi, że ja także jej się podobam. Wtedy obiecała mi także, że się zmieni. Zmieni dla mnie, bo wtedy tylko ja byłem osobą, która ją tolerowała." Teraz Ludmiła przyjaźni się z całą naszą paczką. Nie wyobrażam sobie życia bez niej.
-O czym myślisz?-spytała spoglądając na nasze złączone ręce.
-A tak się zastanawiam... Co by było gdybym Ciebie nie miał... Pewnie nic. Jesteś dla mnie wszystkim, więc, bez ciebie nie było by mnie.-spojrzałem jej w oczy.- bardzo cię kocham, wiesz?
-Wiem-powiedziała po czym złączyłem nasze usta w pocałunku.-Ja ciebie też.-powiedziała, kiedy już się od siebie oderwaliśmy. Trzymając się za ręce nadal spacerowaliśmy po uliczkach Buenos-Aires. Pomyślałem, że zabiorę ją w pewne miejsce. Kiedyś jak mi się nudziło to spędzałem tam dużo czasu. Pociągnąłem moją dziewczynę za rękę i udaliśmy się w przed chwilą wspomniane miejsce. Na początku pytała gdzie idziemy, ale po jakimś czasie uległa. Kiedy już prawie byliśmy na miejscu zasłoniłem jej oczy.
Wjechaliśmy windą na ostatnie piętro budynku w którym obecnie się znajdowaliśmy, po czym wyszliśmy z niej. Odsłoniłem jej oczy. Staliśmy na balkonie, z którego rozchodził się widok na całe Buenos-Aires. Jest to piękne miejsce.
Lu przez jakiś czas nic nie mówiła, tylko stała i się rozglądała. Po jakimś czasie na jej twarzy zakwitł szeroki uśmiech, po czym wtuliła się we mnie.
-Dziękuję, tu jest przepięknie.-stwierdziła i lekko musnęła moje usta.
-Ciesze się, że ci się podoba.
-Skąd znasz to miejsce?
-Już sam nie pamiętam... Przychodziłem tu jeszcze z rodzicami jak byłem młodszy. Kiedyś był tutaj jeszcze bar.
-I nigdy wcześniej mnie tu nie zabrałeś?!-udała obrażoną. Ja się zaśmiałem.
-Też cię kocham-uśmiechnąłem się, po czym dziewczyna także zachichotała.
Stanęliśmy przy barierce, podziwiając piękno miasta, w którym od zawsze mieszkamy. Zawsze wiedzieliśmy, że to Buenos-Aires jest piękne, jednak stąd wygląda jeszcze lepiej.

Usiedliśmy na krzesłach, które zajmowały swoje miejsce obok stolika. Najwyraźniej właściciele zlikwidowanej już kawiarni, zostawili je tutaj. Gadaliśmy o różnych rzeczach, śmialiśmy się z głupot, a co jakiś czas się całowaliśmy. Kiedy na dworze zaczęło się ściemniać, stwierdziliśmy, że powinniśmy już wrócić. Z niechęcią wyszliśmy z budynku. Odprowadziłem wybrankę mojego serca do domu, po czym się pożegnaliśmy i wróciłem do swojego miejsca zamieszkania.

Kiedy byłem już na miejscu, była godzina 20. Udałem się do toalety, w której wziąłem krótki prysznic, przeprałem się w piżamę i położyłem spać. Po krótkim czasie odpłynąłem.




~*~

I kolejny bezsensowny rozdział... Tego się czytać nie da, za co Was bardzo, ale to bardzo przepraszam :P
Wprowadziłam Fedemiłe. Ta randka była bez sensu, ale ważne że jest xD
Za to dzisiaj Leonetty nie ma ^^
Nie mam pojęcia kiedy kolejny rozdział.
Zapewne jak napiszę XDD
I jeszcze nie wiem, ale chyba zacznę pisać w cz. teraźniejszym, w stylu:
"Wstaję z samego rana, po czym ubieram się i schodzę na śniadanie. Następnie udaję się do studia, gdzie (...)" Czytałam tak na jednym blogu i spodobało mi się :P Chyba, że wam to przeszkadza ;)
No dobra, nie rozpisuję się (i tak nie wiem, czy każdy czyta moje bazgroły pod rozdziałem xD) i tak nie mam co pisać.
Dodam tylko...
Pozdrawiam i do nexta <3 :*
xd
~Nelly

piątek, 17 stycznia 2014

Perdone ;c

Przepraszam, że ostatnio nie było postów, ale nie miałam internetu... Teraz kiedy już go mam znowu kolejne problemy... Dzisiaj włączam laptopa, patrzę... Wszystko się usunęło. Wraz z rozdziałami które miałam napisane ;-; Postaram się jutro dodać kolejny rozdział, ale nie obiecuję... I przepraszam jeśli rozdziały będą smutne, bo jeśli tak to z powodu problemów rodzinnych (pogrzeb) ;c To chyba na tyle, nie piszę więcej bo się porycze xddddd


Toooo... Pozdrawiam, przepraszam.
Papapa ;*
~Nelly

Rozdział 3

Ten rozdzialik dedykuję Karolinie Gądek <3 Wiem, że zawsze czytasz te moje bezsensowne wypociny i za to cię kochamm ;**

Violetta

    Wstając z samego rana myślałam o Leonie i dzisiejszym przesłuchaniu do Studio On Beat. Byłam chłopakowi strasznie wdzięczna za pomoc przy instrumencie, bardzo mi pomógł, co na pewno będzie widać przy demonstrowaniu mojego "talentu" przed nauczycielami.
Ubrana udałam się do schodów po których zeszłam udając się na śniadanie. Posiłek jak posiłek. Zaraz po odejściu ze stołu jeszcze na chwilę poszłam do swojego pokoju, gdzie podchodząc do łóżka szybko zgarnęłam z niego torebkę, w której mieściły się takie rzeczy jak telefon, jakieś drobne pieniądze itp. Przejżałam się w lustrze i wyszłam z domu, kierując się do szkoły. Szłam dość szybkim krokiem, aby się nie spóźnić. Pod budynkiem byłam około dwadzieścia minut przed czasem, więc kożystając z okazji, że nikogo nie ma w sali muzycznej podeszłam do keyboarda i zaczęłam grać melodię piosenki, z którą wczoraj pomagał mi Leon. Po chwili do dźwięków, które wydobywały się z instrumentu dołączył mój głos. Co chwilę z moich ust wypływały coraz to kolejne słowa mojej piosenki. Po skończeniu utworu wyjęłam z torebki telefon, po czym patrząc na jego ekran ujrzałam, że powinnam już iść.
Stoję przed salą, w której będzie odbywało się moje przesłuchanie. Trochę boję się, że coś się nie uda i się nie dostanę, a na prawdę bym chciała... To szansa na spełnienie moich marzeń. Chciałabym chociaż ten raz poczuć się szczęśliwa i móc robić w życiu coś co naprawdę kocham!

      Nagle poczułam jak ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu. Szybko odwróciłam głowę i ujrzałam Leona.
-Hej, jak się trzymasz? Stresujesz się?-spytał z uśmiechem na twarzy.
-Troszkę...-odpowiedziałam nieco niepewnym głosem.
-Nie martw się, wszystko pójdzie dobrze i zanim się obejrzysz będziesz już uczennicą tej szkoły.
-Ale co jak się nie dostanę? Nie jestem taka utalentowana jak inni...-spuściłam głowę, a kąciki moich ust powędrowały w dół. On ujął w dłoń mój podbródek u uniósł do góry.
-Na pewno jesteś i nie wątp w to bo jak będziesz sobie to wmawiać to tylko będziesz się niepotrzebnie stresować. I uśmiechnij się! Taka ładna dziewczyna jak ty nie powinna być smutna.-powiedział a ja zarumieniłam się i delikatnie uśmiechnęłam.



Narrator

Dziewczyna wezwana przez jednego z nauczycieli Studia została wezwana do sali w której miało odbyć się przesłuchanie dotyczące tego, czy zostanie ona uczennicą prestiżowej szkoły muzycznej "Studio On Beat". Nastolatka udała się w kierunku sceny po czym weszła na nią i po raz kolejny podeszła do instrumentu na którym miała zagrać. Ułożyła swoje dłonie na klawiaturze. Kiedy jeden z nauczycieli dał jej znać, iż może rozpocząć zaczęła grać. Kiedy z jej ust zaczęły wypływać słowa utworu napisanego przez nią na twarzy Leona, który przyglądał się całemu występowi pojawił się szczery uśmiech. Bardzo spodobał mu się głos nastolatki. Wiedział, że ma ona talent muzyczny, czuł to, ale nie wiedział, iż jest ona w posiadaniu takiego przepięknego głosu. Spodobała mu się jeszcze bardziej. Tak, to prawda, Castillo spodobała mu się już w dniu kiedy się poznali. Nie mógł o niej zapomnieć. Chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczyna, której pragnął ofiarować swoją miłość nie oddawała jego uczuć, wiedział że zrobi wszystko, aby chociaż stać się jej przyjacielem. Nie wiedział jednak, że ta dziewczyna także zaczynała darzyć go pięknym uczuciem, którym jest miłość. Sama jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy i nie chciała, aby tak było, ale nad swoimi uczuciami nie da się przejąć kontroli.

Violetta skończyła swój utwór i zeszła ze sceny. Nauczyciele pogratulowali jej występu i poinformowali, że za 15 minut odbędzie się kolejne przesłuchanie, na którym będzie musiała zaprezentować swoje umiejętności taneczne. Dziewczyna podziękowała i szybko pobiegła do Leona, po czym się w niego wtuliła. Nie zdawała sobie dokładnie sprawy z tego co teraz robi, jednak kiedy się opamiętała szybko się od niego odsunęła i przeprosiła za swój czyn, tłumacząc, że się zapomniała i zrobiła to z nadmiaru szczęścia.
-Nic się nie stało-odpowiedział zwalniając ją z poczucia winy i zakłopotania. Oboje udali się pod salę taneczną.

Nastolatka stanęła na środku dość dużego parkietu do tańca, wezwana przez nauczyciela. Gregorio, bo takie imię nosił chwilę wcześniej wspomniany nauczyciel ustawił się kilka metrów przed Violettą, po czym powitał ją, życzył powodzenia i rzucając małą piłeczką włączył magnetofon, z której zaczęła wydobywać się muzyka. Pokazał Violettcie układ, a ona zatańczyła go bezbłędnie powtarzając każdy krok. Gregorio był zadowolony, co nie zdarza się często, gdyż jest bardzo surowym nauczycielem. Kiedy już skończyła została poinformowana, że wszyscy muszą się naradzić i za 20 minut powinny być wyniki.
-I jak mi poszło?-wypowiedziała pierwsze słowa skierowane do Leona zaraz po wyjściu z sali.
-Byłaś super! Na pewno się dostaniesz, mogę się założyć-odpowiedział na zadane pytanie z uśmiechem.
-No nie wiem, poczekamy na wyniki-powiedziała. Czekali chwilę, rozmawiając i śmiejąc się. Dobrze im się rozmawiało, chociaż Violetta sama nie zdawała sobie sprawy z tego, że właśnie łamie swoją zasadę. Zaprzyjaźnia się, a raczej zakochuje, a bardzo chciała tego uniknąć, no ale... to przecież nie jej wina... Bardzo lubili swoje towarzystwo, Violetta nawet chyba zaczynała się powoli zmieniać. Byli tak zajęci, że nie zauważyli, iż z pokoju nauczycielskiego wyszedł dyrektor Studia, Antonio.

Stanął na przeciwko przyjaciół i odchrząknął.
-Violetto, mam twoje wyniki-odrparł, po czym na jego twarzy zakwitł uśmiech.
-I jak mi poszło?
-Więc... Witamy w Studio On Beat, od teraz jesteś uczennicą tej szkoły! Masz wielki talent, nie mogliśmy cię nie przyjąć!-powiedział radosny Antonio. Dziewczyna była bardzo szczęśliwa. Najchętniej wyszłaby na zewnątrz i wykrzyczała całemu światu, jaka w tej chwili jest radosna.
W końcu od teraz będzie mogła spełniać swoje marzenia! Chociaż w ten sposób doświadczy choć trochę szczęścia i poczuję się jak zwyczajna dziewczyna z normalnym życiem. Wiedziała, że nigdy nią nie będzie, ale i tak czuła, że ta szkoła w jakiś sposób odmieni jej życie. Leon także był bardzo szczęśłiwy, wiedział, że Violetta zda, był tego pewny. Może i zdawał sobie sprawę z tego, że nigdy nie będzie z tą wyjątkową dziewczyną, ale i tak cieszył się, że będzie ją częściej widywał. Cieszył się wraz z nastolatką. Jej szczęście i jej problemy były także jego przynajmniej chciał aby tak było. Sam nie wiedział co aż tak podoba mu się w tej dziewczynie. Cóż... była piękna... miała prześliczne oczy, w które pragnął patrzeć bez przerwy, włosy, figurę... Ale on najbardziej cenił w niej wnętrze. To w nim się zakochał i to ono najbardziej się dla niego liczyło. Violetta powinna cieszyć się, że trafiła na Verdasa, większość chłopaków, zwraca uwagę szczególnie na wygląd, a on był inny... Zupełnie inny.

Dwójka nastolatków, nawet nie zauważyła, iż Antonio już dawno sobie poszedł. Za bardzo byli zajęci sobą. Nagle ich wzrok się spotkał. Patrzyli sobie nawzajem w oczy. Oboje poczuli, że w ich brzuchach szaleją motylki. Leon odważył się i postanowił wykonać pierwszy krok. Zaczął zbliżać się do Violetty. Po chwili zastanowienia ona także wykonała tą samą czynność. Leon pragnął tego co za chwilę miało się wydażyć, ona także tego chciała, lecz nie do końca wiedziała czy robi dobrze.
Dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów, możliwe że milimetrów...
~*~

Też Was kocham xD Uwielbiam kończyć w takich momentach *-* ^^
Wredna ja :D
Moooże być? XD
Jak dla mnie jest beznadziejny ^^ Zresztą jak zawsze ;D
Głównie w całym Leonetta... Postaram się wprowadzić nowe pary (nie wiem kiedy, ale niedługo xD) U mnie będą takie jak Marcesca, Fedemiła, Naxi... I nie wiem czy w ogóle dawać Camilę xD Nie przepadam za jej postacią, sorryy... xD Ja samolub, tak wiem.... ^^
No i jeszcze jedna sprawa... :P U mnie będzie różnie :3
Czasem będę pisać w 3 osobie, czasem z perspektywy wszystkich xd Chyba, że Wam to przeszkadza ;)
Too... Paaaa xD
~Nelly :*
PS: Tak wiem... Za często daje "XD"... Haha, uzależniłam się! *-* XD
I znowu... xD

środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 2

   Obudziły mnie promienie słoneczne dostające się przez okno w moim pokoju. Już  jutro miałam przesłuchanie do Studio On Beat. Piosenkę miałam już przygotowaną. Z tańcem też całkiem nieźle sobie radziłam. Najgorszym problemem był instrument, przecież ja umiem tylko ledwo grać na pianinie! Dalej myśląc o przesłuchaniu, udałam się do łazienki. Założyłam na siebie czarno-białą sukienkę. Następnie sięgając do górnej szafki, wyjęłam lokówkę, którą delikatnie pokręciłam włosy. Aby efekt końcowy wyglądał jeszcze lepiej na głowę nałożyłam opaskę przypominającą wianek. Gotowa zeszłam na śniadanie.

                                                                           ***

Znowu przechadzam się ścieżkami Buenos-Aires, tymi które znam już na pamięć. Trzeba przyznać, że chodzę tędy codziennie. Po dłuższej chwili zaczęłam kierować się w stronę Studia. Weszłam do budynku i udałam się do jednej z sal. Rozglądałam się po niej. Mój wzrok zatrzymał się na keyboardzie. To właśnie z tym instrumentem miałam największy problem. Taniec i śpiew jeszcze jakoś uchodziły, ale z keyboardem mam problem. Palce nie trafiają w odpowiednie klawisze i nic mi nie wychodzi. Znów podeszłam do sprzętu i ułożyłam dłonie na klawiaturze, podejmując koleją próbę oswojenia się z nim. Na początku jakoś szło, ale po chwili znowu zaczęło mi się wszystko plątać. To nie dla mnie!

Leon

    Stoję przed salą i przyglądam się jakiejś dziewczynie. Gra na keyboardzie jakąś piosenkę. Całkiem nieźle jej wychodzi, ale czasem nie trafia w dźwięk. Chwila, chwila... Ja chyba ją skądś znam! No tak! To ta dziewczyna na którą wpadłem w parku. Podszedłem do niej trochę bliżej. Nagle  spojrzała na mnie i przestała grać.
-Emm.... Widziałeś jak gram?-spytała nieśmiało.
-Tak, bardzo dobrze ci wychodzi-uśmiechnąłem się delikatnie.
-Wcale, że nie. Jestem do niczego. Gra na instrumencie to dla mnie czara magia, a  niedługo mam przesłuchanie...
-Mogę Ci pomóc!-powiedziałem z uśmiechem.-A tak w ogóle, jestem Leon.
-Violetta-piękne imię-nie trzeba, nie musisz sobie zawracać mną głowy.
-To nie żaden problem.
    Dziewczyna po dłuższej namowie, w końcu się zgodziła. Podszedłem do instrumentu i spojrzałem na kartkę zapisaną nutami. Następnie poprawnie zagrałem melodię i uśmiechnąłem się odwracając głowę w stronę autorki piosenki. Dałem jej do zrozumienia, że to wcale nie jest takie trudne. Ułożyła dłonie na klawiaturze i zaczęła grać. Nadal się myliła.
-To jest za trudne...!-odparła zrezygnowana i zdjęła palce z klawiszy.
-Nie martw się, uwierz w siebie i wyjdzie świetnie-uśmiechnąłem się zachęcająco.
   Delikatnie ułożyłem swoje dłonie na jej i razem z razem z nią naciskałem odpowiednie klawisze. Lekko się zarumieniła, próbowała to ukryć, jednak nie udało jej się. Po wspólnie skończonym utworze, dziewczyna uśmiechnęła się. Kolejne samodzielne próby szły jej już bardzo dobrze. Nabrała odwagi i tak jak mówiłem, wyszło świetnie.
-Widzisz?! Było super!-na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech.
-To dzięki tobie! Dziękuję...
-Nie masz za co-puściłem jej oczko.
      Jeszcze chwilę rozmawialiśmy. Niestety potem Violetta musiała już iść... Nie chciała ulec moim namowom, abym ją odprowadził, więc odpuściłem. Razem wyszliśmy ze szkoły i udaliśmy się do swoich domów. Kiedy już byłem na miejscu zjadłem szybką kolację, wziąłem prysznic i położyłem się w łóżku, po czym zasnąłem.



                                                                            
                                                                        ~*~
O jej... Jak dawno nie było rozdziału ;/ Przepraszam, że musieliście tyle czekać, a na dodatek jak już rozdział się pojawił to bezsensowny :( Aha, rozdziałów nie było bo mama nie zapłaciła za internet (gracias madre c:), ale mam nadzieję, że mi wybaczycie :) Za to na pocieszenie powiem, że rozdział 3 i 4 mam już napisany ^^  Noooo... dobra... Paaaaaaa xD :*
~Nelly


sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 1

ROZDZIAŁ CAŁY Z PERSPEKTYWY VIOLETTY

        
       Wstałam z samego rana i ubrałam się w ten strój. Przez okno można było zauważyć, że na dworze panuje letnia pogoda. Promienie słoneczne ogrzewały dość mocno, a wiatr wiejący z szybką prędkością był ciepły. Po wykonaniu porannych czynności w toalecie zjadłam śniadanie przygotowane przez Olgę, naszą gosposię. Tym razem były to naleśniki z konfiturami polane syropem klonowym. Przy stole jak zwykle panowała niezręczna cisza pomiędzy mną a moim ojcem. Nie lubiłam spędzać z nim czasu. Kiedy żyła moja matka nasze relacje byłe lepsze niż teraz, jednak po jej śmierci oddaliliśmy się od siebie. Zawsze kłóciliśmy się o jakieś bzdury, więc teraz aby tego uniknąć, w ogóle z nim nie rozmawiam. Po skończonym posiłku postanowiłam, że udam się na spacer.

     Przechadzałam się po Buenos-Aires mijając coraz to nowe uliczki. Sprawiało mi to dużą przyjemność. Pod nosem nuciłam melodię nowej piosenki, a z moich ust wypływały kolejne słowa.

Es seguro que me oíste hablar
de lo que se puede hacer,
de la magia que tiene cantar
y de ser quien quieres ser
Ya no importa qué pueda pasar,
sino lo que tú has de hacer,
el color que uses al pintar,
lo que pienses y el pincel


Kiedy miałam już zacząć śpiewać kolejne słowa piosenki, wpadł na mnie jakiś chłopak, w wypadu czego wylądowałam na chodniku. Co za koleś tak chodzi?! Mógłby chociaż trochę uważać!
-Uważaj jak chodzisz!-powiedział nieznajomy. Ja mam uważać?!
-Ja?! To ty powinieneś uważać!-krzyczałam podnosząc się z ziemi.
-Ta jas...-urwał, w chwili gdy jego wzrok skierował się na mnie- masz rację, przepraszam. Nic ci nie jest?
-Nie, chyba nie, ale następnym razem bardziej uważaj... A teraz sorry, ale muszę już iść, śpieszę się.
-Cześć. Jestem Ci winien przysługę!
-Yhym... Cześć-powiedziałam, po czym odeszłam. Chłopak, którego imienia nie znałam miał ciemne włosy. Szatyn posiadał piękne brązowe oczy. Miał na sobie koszulę w granatowo-białą kratę i jeansowe spodnie. Muszę przyznać, że był całkiem przystojny. Może nawet kiedyś... Nie! Nie Violetta! Obiecałaś coś sobie i dotrzymasz słowa. Nie myślisz o nim... Powiedziałam mu, że się śpieszę bo... Sama nie wiem, chciałam jak najszybciej stamtąd odejść. Po wielu przejściach z chłopakami nie lubię spędzać z nimi czasu. Jedyne czego żałuję to to, że utkwił mi w głowie, a ja nawet nie znam jego imienia. Ughh... I znowu o nim myślę! Po jakimś czasie postanowiłam, iż przejdę się w stronę Studio On Beat, do którego będę uczęszczać (mam nadzieję).

     Wiele uśmiechniętych twarzy, bawiący się przyjaciele, uczniowie prezentujący swoje talenty. Przed budynkiem było ich pełno. Weszłam do środka, a tam jeszcze więcej wesołych, szczęśliwych ludzi. Dlaczego ja tak nie mogę?! Zrobiłam coś za co los chce mnie ukarać? Najwyraźniej jestem skazana na życie w smutku i samotności...

    Stanęłam przed jakąś salą i przyglądałam się grupce śpiewających przyjaciół. Ja nie rozumiem jaka jest tego tajemnica? Jaka jest tajemnica bycia szczęśliwym? Eh... Zamyśliłam się nie zauważając, że skończyli swój występ. Kiedy już zauważyli, że się im przyglądam, zaczęli zbliżać się w moim kierunku.
-Cześć. Jesteś tu nowa?-spytała dziewczyna z prostymi brązowymi włosami.
-Emm... Nie, będę przystępować do egzaminu, ale nie powinno was to za bardzo interesować-stwierdziłam.
-No przepraszam, tylko pytam. Jestem Francesca.
-Violetta, sorry ale muszę iść.-powiedziałam, nie czekając na odpowiedź. Ostatnie słowa, które usłyszałam    to "Dziwna jakaś ta Violetta". Jak zwykle. Ale nie przejmuję się tym. Spojrzałam na ekran telefonu, który przed chwilą wyjęłam z mojej torebki. Zegar pokazywał, iż jest godzina 17:00. Postanowiłam, że wrócę już do domu.

    Po dotarciu do miejsca, w którym mieszkam, ojciec zrobił mi awanturę, że nie uprzedziłam go, iż wychodzę... Nie chciałam się z nim dłużej użerać, więc od razu udałam się do salonu, gdzie na stole stał już obiad. Miałam szczęście, gdyż Olga przygotowała moje ulubione danie. Po skończonym posiłku udałam się do łazienki, w której wzięłam krótki prysznic i ubrałam się w piżamę. Będąc już w swoim pokoju, położyłam się na łóżko. Na uszy nałożyłam słuchawki z motywem Ameryki. Właśnie leciała piosenka Rihanny, Diamonds. Po skończeniu się utworu i odsłuchaniu jeszcze kilku piosenek postanowiłam iść spać rozmyślając o dzisiejszym dniu i chłopaku, który za nic nie chciał wylecieć z mojej głowy.


                                                                         ~,~

Pierwszy rozdział jest :D
Może być?
Dziękuję za aż dwa komentarze pod prologiem! <3
Do nexta :*

~Nelly