wtorek, 22 kwietnia 2014

Eghem...?

Cześć, dawno mnie tu nie było, huh? Mniejsza, przejdę do sedna. Wydaje mi się, że na razie potrzebuję przerwy. Cóż, całe życie nie kręci się na Violetcie, a ja mam także inne sprawy, które chciałabym załatwić poza tym blogiem. Ostatnio zaczęłam czytać różne opowiadania nie związane z tą telenowelą. Stwierdzam, że nie mam weny na Violettę. Nie wiem dlaczego, nie wiem kiedy ją odzyskam. Nic nie wiem. Nadal lubię ten serial, jednak nie jestem pewna czy, aż tak bardzo jak na początku. Przepraszam Was. Pewnie nie będę przez jakiś czas komentować Waszych blogów. Mam nadzieję, że zrozumiecie, i mimo wszystko, mimo tego, iż na razie odchodzę, zostaniecie ze mną, kiedy postanowię ponownie tu zawitać.
Jeszcze raz przepraszam,
Wasza Nelly. xx

sobota, 12 kwietnia 2014

Chapter 6

         Odeszła od instrumentu. Słowa piosenki zapisała w pamiętniku na kartce. Spojrzała na swoje dzieło. Uśmiechnęłaby się, gdyby nie to, iż nie miała takiej możliwości.
         Nagle poczuła ból w brzuchu. Pobiegła do toalety i zaczęła wymiotować. Miała już dość tej całej ciąży. Tylko źle się czuła, a niedługo zacznie wyglądać jak jakaś bombka.
         Kiedy poczuła się już trochę lepiej stanęła przed lustrem. Uniosła koszulkę do góry i dotknęłą swojego brzucha.
        Poczuła jak ktoś obejmuje ją od tyłu. Wiedziała, iż to Diego.
        Oparła głowę na jego ramieniu, a on zaś ucałował jej czoło.Wtuliła się w brata. Czuła to przyjemne ciepło, pierwszy raz od jakiegoś czasu było jej dobrze.
-Kiedy skończy się weekend wrócisz do Studio, dobrze?
-Muszę?-spytała.
Potwierdził skinieniem głowy.
       Westchnęła.
-Co chcesz porobić?
-Nie wiem... Przejdziesz się ze mną na spacer? Potrzebuję świeżego powietrza.
-Jasne.
       Poszła się przebrać. Założyła spodnie dresowe, oraz błękitną bluzkę. Zeszła na dół.
       Przy drzwiach stał Diego, czekający na swoją siostrę. Kiedy do niego podeszła, wyszli z domu, zamykając wcześniej drzwi.
      Westchnęła.
      Czuła miłe podmuchy wiatru, które już dawno nie muskały jej ciała.Poczuła się nieco lepiej.Ten klimat dobrze na nią działał. Może jej samopoczucie nie zmieniło się jakoś drastycznie, lecz mdłości nieco ustąpiły.
      Diego objął ją w pasie i ucałował czoło. Czy można pragnąć lepszego brata?

**

     Ten dzień. Ta chwila. Ten moment. Trzeba stawić czoła problemom i iść na przód.
     Poniedziałek.
      Violetta wiedziała, iż ten dzień nastąpi. Nie chciała wracać do szkoły, musiała. I tak miała już długi czas nieobecności.
     Westchnęła ciężko.
Dlaczego ten czas zleciał tak szybko? Dlaczego?
      Jej ciało przystrajały już wygodne spodnie, oraz bluzka. Lekki makijaż na twarzy także być już gotowy.
      Pozostało czekać na Diego.
Czy tylko ja mam wrażenie, iż przebywa w tej łazience dłużej niż ja?
      Miała już dość czekania. Zamknął się tam już pól godziny temu.
-Diego rusz swoje cztery litery i się pośpiesz!
      Po chwili chłopak usłuchał rozkazu wyraźnie rozdrażnionej siostry i pojawił się przy wyjściu.
     Wymruczała ciche wreszcie. 
-No co? To - wskazał na siebie - samo się nie zrobi.
     Zgromiła go wzrokiem. Wolał nie denerwować jej podczas ciąży, więc nic już nie mówił. Teraz była jeszcze bardziej nerwowa. 
      Szli powoli do Studia. Starała się jak najbardziej wydłużyć drogę. Jednak w końcu stało się...
Stanęli przed budynkiem.
To ten czas...
     Czas zmierzyć się z trudnościami.

 ~*~

AN: Nie skomentuję tego...

Nella

niedziela, 6 kwietnia 2014

:3

Niech KAŻDY kto czyta moje opowiadanie skomentuje ten post :3
Rozumiem, że niektórym się nie chce komentować... < xD > więc co jakiś czas będę robiła taki post, aby sprawdzić ile Was jest ^^
Do roboty ;D xD
~Nel

sobota, 5 kwietnia 2014

Chapter 5 ~ Love will remember.

   Diego wszedł do domu i przywitał siostrę całusem w czoło.
-Ciao. Jak się czujesz?
-Nie zadawaj mi pytań, jeśli znasz na nie odpowiedź.
-Jak się czujesz?-powtórzył.
-Źle. Taka odpowiedź jest wystarczająca?
-Wolałbym usłyszeć co  innego, ale niech Ci będzie.
-Nie wymagaj ode mnie, abym była szczęśliwa, kiedy zaistniała sytuacja mi na to nie pozwala.
-Nie śmiałbym. Po prostu się o Ciebie martwię.
-Nie musisz.-powiedziała.-Jakby mnie tu nie było nie miałbyś na pewno o wiele problemów mniej.-to zdanie wypowiedziała o wiele ciszej. Chyba nie usłyszał, bo nie odezwał się ani słowem.
-Pójdę zrobić coś na obiad.-powiedział i ulotnił się z pokoju dziewczyny.
Postanowiła zobaczyć co tym razem o niej piszą. Weszła na swojego twittera. Jak zwykle pisali jaką to jest suką i szmatą. Poleciała jej jedna, pojedyncza łza, która rozprysnęła się na okładce jej różowego pamiętnika. Odłożyła laptopa na stolik i wzięła notatnik do ręki.


Wiele myślę o śmierci, nikt nie ma pojęcia jak wiele jest sposobów. Myślę o kreskach na ręce, skoku z mostu. Cierpienie i ból są rzeczami, które coraz bardziej ciągną mnie na tamtą stronę. Wiem, że gdyby mnie nie było Diego miałby o wiele problemów mniej. Przeze mnie zerwał z Francescą, wiem, że ją kochał. O miłości nie da zapomnieć się tak szybko. Tak samo jak ja nie zapomniałam o Leonie... Jednak go już nie ma. Teraz wszystko się zmieni. Za 8 miesięcy na świat przyjdzie moje dziecko, a ono będzie o wszystkim mi przypominać. O tym bólu, który teraz odczuwam, choćbym chciała nigdy nie zapomnę.


Skończyła wpis, po czym odłożyła swój fioletowy długopis i rozłożyła się na łóżku. Słowa, które zapisała były jak najbardziej szczere. Cała sytuacja ją przytłaczała. Była już u lekarza, który potwierdził jej ciąże. Jest w 1 miesiącu. Dziecko, tak jak opisała, będzie jej o tym wszystkim przypominało. Przecież to oczywiste, nieuniknione. Jeszcze raz wzięła do ręki swój skarb z którego wyjęła kilka zdjęć.


Trzymając je w dłoni patrzyła na nie ze smutkiem. Zniszczyła wszystkie dając sobie do zrozumienia, że wszystkie te wspaniałe chwile nie wrócą już nigdy. Nadzieja umiera ostania... W jej przypadku odeszła już dawno. Wszystko się zniszczyło. Leon był jej powietrzem. Najwyraźniej bez niego także można żyć.

Wstała z łóżka i podeszła do czarnego keyboardu stojącego w kącie pokoju, zaraz koło szafy z ubraniami. Ułożyła palce na klawiaturze, zaraz po czym instrument zaczął wydawać dźwięki.
-Love will remember*...-powiedziała dziewczyna.

~*~

*Miłość będzie pamiętać.

Przepraszam, że dopiero teraz xD
Taki króciutki :3

sobota, 29 marca 2014

One Shot- "Wszystko ma swój koniec" cz. 1

   Wszystko ma swój początek, jednak nadchodzi taki czas, kiedy ma również swój koniec. Życie człowieka, które trwa przez nieokreślony czas można zatem porównywać do miłości, która z czasem znika pozostawiając same wspomnienia, które niszczą nas od środka, zarazem wywołując łzy. Jednak coś mówi nam, iż ta osoba jest tam na górze, patrzy na nas i pranie, abyśmy zrozumieli, że na zawsze pozostanie w naszych sercach.
.

 4.05.2013 

Poznałam chłopaka. Kiedy już myślałam, że wszystko się zwaliło. Z mojego świata znikły wszelkie kolory, pojawił się on i wypełnił je barwami. Wpadliśmy na siebie na ulicy, wiem o nim jedynie to, iż nazywa się Leon Verdas, oraz pasjonuje się motocrossem. Pomógł mi się pozbierać po śmierci mojego brata, Diego. Tęsknię za nim, jednak dano mi do zrozumienia, iż on wcale nie musi być na tym świecie, abym go kochała. Widuję go w snach, w których razem rozmawiamy. Tego wszystkiego nauczył mnie Leon. Ten szatyn mocno zawrócił w mojej głowie. Widziałam go zaledwie parę razy. A jednak tyle wystarczyło, abym się w nim zakochała. Nie zamierzam wmawiać sobie, że mi się nie podoba, że jego dotyk nie sprawia mi przyjemności, że kiedy na mnie patrzy nie mam iskierek w oczach. Musiałabym kłamać. Jednak nie jestem osobą na tyle odważną, aby mu to wyznać. Poza tym... Nie wydaje mi się, aby ktoś taki jak Leon Verdas, obiekt westchnień wielu, chciał spotykać się z takim beznadziejnym człowiekiem jak ja.


Szatyn nadal siedział na łóżku w swoim pokoju trzymając w rękach pamiętnik Violetty. Po przeczytaniu notatki przekartkował dziennik.

14.07.3013

Nadal nie wierzę. Dzisiejszy dzień zapamiętam do końca życia. Leon uczynił mnie najszczęśliwszą dziewczyną na tej Ziemi. Na naszym umówionym spotkaniu wyznał mi, że... kocha mnie. Wtedy podarował mi pierwszy pocałunek. To wszystko to dla mnie nadal jakaś iluzja. Nie mogę przyjąć do wiadomości, że to prawda. A jednak. Leon Verdas zakochał się we mnie ze wzajemnością.



Z jego oka wypłynęła łza. Przerzucił kilka kartek.

 
24.08.2013

Nienawidzę go! Jak mógł mi to zrobić?! Doprowadził mnie do stanu, w którym moja twarz jest cała czerwona, a oczy podpuchnięte... Przespałam się z nim. Z nim przeżyłam swój pierwszy raz. Było wspaniale, myślałam, że lepiej być nie może. Dwa dni potem ujrzałam go... Całował się z inną. Nie miałam ochoty na niego patrzeć. Obiecywał mi wspaniałe, a przede wszystkim wspólne życie. A okazał się być zwykłym dupkiem. Pewnie to wszystko to był jeden głupi zakład. Zaliczył mnie, a kiedy już nie byłam mu potrzebna zabrał się za następną. Nie mam ochoty żyć...


   Gwałtownie zerwał się na nogi. To wszystko go przerastało. 
Przekartkował strony tak, aby przed oczami znajdował się jej ostatni wpis. 



29.08.2013

To wszystko nie ma już sensu. Nie mam dla kogo żyć. Nie mam dla kogo się uśmiechać. Po co to wszystko dalej ciągnąć? Rany na nadgarstkach nic nie dają. Ten cholerny ból nie znika. Nie mam ochoty ciągnąć tego dalej. Już postanowiłam. To mój ostatni wpis,
żegnaj.



   Pozwolił, aby z jego oczu wypłynęły łzy. Dlaczego musiało tak być? Nie chciał jej zdradzić. Ten pocałunek nic dla niego nie znaczył. To ona go pocałowała. Lara.
  Teraz Violetta leżała w szpitalu przez nieudaną próbę samobójczą. Szczęśliwie nie umarła. Jednak nic nie było jeszcze wiadomo. Jest pod śpiączką, nie wiadomo czy się wybudzi. Wiadomo było jedno. Już nigdy nie będzie tak samo jak kiedyś. 
   Nie mógł zrozumieć tej całej sytuacji. Nie wiedział jak czuła się dziewczyna... Aż do teraz. Pamiętnik, którego nie powinien czytać, wylądował w jego rękach dzięki kuzynowi dziewczyny, Federico. Rozumiał Leona, więc mu pomagał.
   Ogarnął się trochę i pojechał do szpitala. Ledwo utrzymywał równowagę na swoim motorze. Zazwyczaj nie sprawiało mu to trudności, jednak teraz było inaczej. Gdy był już pod budynkiem zszedł z maszyny i spojrzał na białą miejscówkę znajdującą się przed nim. 
   Wszedł do środka i podszedł do jakiejś kobiety stojącej za ladą. 
-Przepraszam gdzie znajdę Violettę Castillo?-spytał ponuro. 
-Jest pan kimś z rodziny?-zapytała. 
Chwilę myślał. 
-Jestem jej narzeczonym.-odpowiedział z trudem. 
-Sala nr145, piętro 2. 
-Dziękuję...-odpowiedział. 
    Udał się pod wyznaczoną salę. Spojrzał przez szklaną szybę w stronę łóżka, na którym leżała jego była dziewczyna. 
-Pomóc w czymś?-usłyszał głos lekarza. 
-Można wejść?-wskazał na salę. 
-Na chwilę. 
-A co z nią jest?
-Nadal jest w śpiączce. Nie wiadomo kiedy się obudzi.
-Yhym...-odparł i powoli wszedł do sali. 
    Usiadł na krześle obok dziewczyny. Widział ją pierwszy raz od ich zerwania. Jej dłoń, którą ujął w swoją pocałował lekko. Westchnął. Nie wiedział kiedy to wszystko się skończy. Nie wiedział czy w ogóle się skończy. 
-Kocham Cię...-powiedział, a pojedyncza łza spłynęła z jego oka. 
Jej powieki uniosły się ku górze. Powoli otworzyła oczy. Spojrzał na nią. 
-Vvvioletta?
-Cco? Gdzie ja jestem? Nie znam Cię... Kim jesteś?-spytała zdezorientowana. 

~*~

  Dobra, macie 1 część... Nie wiem kiedy rozdział. Śpieszyłam się z tym, bo zaraz jadę do koleżanki na noc. 
Przepraszam, że taki nijaki. Ogólnie żyć mi się nie chce... Mam czasem dość tego powalonego życia. Sama nie wiem po co tu jestem... Wydaje mi się, że w ogóle urodziłam się po to, aby cierpieć... ;P 
Dobra, nie ważne. To nie jest miejsce do tego, żebym się wyżalała. 
Adios... 
~Idiota.



wtorek, 25 marca 2014

Chapter 4 - "Jak mam nie płakać (...) ?"

Kiedy usłyszała słowa brata momentalnie zakrztusiła się czekoladą.
-Co?! Po co?!
-Może się mylę... Ale wolę być pewny. Jeszcze mam jedno pytanie... Kiedy miałaś okres?
-Powinnam mieć jakieś 5 dni temu...-powiedziała, a z jej oczu zaczęły wypływać łzy. Schowała twarz w dłoniach i zaczęła płakać. Diego, do którego jeszcze nie zachodziła powaga sytuacji przytulił siostrę i pocałował w czoło. Otarł łzy spływające po jej policzkach. Westchnął.
-Wszystko będzie dobrze.-powiedział i jeszcze mocniej ją objął.
-Tak, wszystko będzie dobrze!-powiedziała cała mokra.-Dwa miesiące temu mimo własnej woli przespał się ze mną jakiś facet, którego nie znam, Leon mnie zostawił, osoby, które uważałam za przyjaciół stanęły po niego stronie nieświadome tego co na prawdę się stało i wyzywają mnie od szmat i dziwek, a na dodatek jestem w ciąży, ale nie! Nic się nie stało! Już nigdy nie będzie dobrze, nie rozumiesz tego?!-wykrzyczała jednym tchem i wyrwała się z jego ramion, po czym zamknęła się w swoim pokoju, rzucając na łóżko.

*kilka dni później*

Violetta wyszła z toalety trzymając w ręce test ciążowy.
-I co?
-Nie wiem, trzeba czekać...-powiedziała.-Weź to, nie mam ochoty patrzeć.-powiedziała i oddała Diego przedmiot. Usiadła na kanapie podkulając nogi, i przy okazji oplatając je ramionami. Jej brat przez chwilę się wahał, jednak w końcu spojrzał.
-Pozytywny...-powiedział załamany. Już za 9 miesięcy w ich domu miało pojawić się małe dziecko. Bał się... Jak mieli sobie poradzić, jeśli przez całe swoje życie nie mieli matki, a tatę w dzieciństwie zastąpił im przyjaciel rodziców. Ich ojciec cały czas pracował, nie mając czasu dla dzieci, a matka umarła przy porodzie. Nie wiedział jak to będzie.
-Damy sobie radę Violetta.
Nie odpowiadała, słyszał tylko jej szlochanie.
-Nie płacz, proszę.
-Jak mam nie płakać, skoro mój cały świat się wali?-odparła lekko unosząc głowę. -Proszę zostaw mnie samą...
-No nie wiem...
-Nic sobie nie zrobię, proszę...
-Eh... Ja pójdę do Studia, załapię się jeszcze na trzy ostatnie lekcje.-powiedział, a ona pokiwała głową na tak.-Jakby co to dzwoń...
Wyszedł z domu, przekręcając klucz w dolnym zamknięciu i zamyślony udał się do Studia. Doszedł do wniosku, iż trzeba będzie powiadomić o sprawie ich ojca. Może i nie poświęcał im czasu, ale swoje dzieci darzył miłością bezgraniczną. Mieszkał w Los Angeles, gdzie był dyrektorem wielkiej firmy budowlanej, co dało przyniosło mu wielkie zarobki i nigdy nie musiał martwić się o wyżywienie rodziny. Postanowił, że później zadzwoni do Violetty i z nią to ustali. Doszedł do szkoły, gdzie właśnie zaczynała się trzecia lekcja z Angie, nauczycielką śpiewu.
-Widzę, iż pan Castillo postanowił zawitać do nas dopiero teraz. Miło nam.
-Przepraszam, problemy rodzinne.-usłyszał cichy śmiech jego dawnej paczki, oraz szepty, jednak postanowił ich zignorować. Podczas zajęć nie mógł się skupić, więc dzwonek kończący dzisiejsze lekcje był dla niego wybawieniem. Wyszedł z sali i wyciągnął iPhona z prawej kieszeni spodni. Odszukał w kontaktach napis "Violetta" i nacisnął zieloną słuchawkę.Po kilku sygnałach odebrała.
V: Halo?
D: Hej, już wracam. Jak się trzymasz?
V: A jak mam się czuć?
Wywrócił oczami.
D: No dobra, dobra. Wiesz, że trzeba będzie poinformować ojca, iż zostanie dziadkiem?
V: Nie przypominaj...
D: Dokończymy w domu. Pa.
V: Adios...


~,~

Francesca, która przysłuchiwała się całej rozmowie była mocno zdziwiona tą informacją. Myślała nad tym jak ją wykorzystać. Miała już pewien plan. Musiała tylko wprowadzić go w życie. Uśmiechnęła się złowrogo.







poniedziałek, 24 marca 2014

Chapter 3 - "Te teksty to Ci po Ludmile zostały"

Wszedł wkurzony do domu ściągając czarne conversy. Violetta spojrzała na niego kątem oka.
-Co jest?-zapytała.
-Nic.
-Diego, nie kłam. Wyglądasz jakbyś miał zaraz wybuchnąć. Jak taka supernova.
-Te teksty to Ci po Ludmile zostały, wiesz? Posprzeczałem się z Francescą.-powiedział nieco spokojniej.
-O co chodziło?
-Nieważne...-powiedział, a ona chwilę pomyślała i stwierdziła, iż woli nie pytać. Zdawała sobie sprawę, że chodzi o nią. I tak już wystarczająco cierpiała. Słowa Francescy, jej dawnej przyjaciółki pewnie by ją tylko dobiły. Ponownie przykryła się miękkim kocem i zaczęła oglądać akurat lecący w telewizji film "Tres metros sobre el cielo".

Wszedł do swojego pokoju i rzucił się na łóżku.
Jak ja mogłem się z nią być?! 
Tak... Diego kiedyś spotykał się z Francescą. Wszystko jednak ma swój koniec. Zobaczył jaką ona jest wstrętną osobą. Bardzo ją kochał... Była dla niego najważniejszą kobietą, zaraz po jego siostrze. A teraz? Nie mógł uwierzyć jaką jest szmatą. Zwykłą szmatą. Jak można tak bardzo ranić ludzi?! Czy na prawdę potrzeba jej śmierci, aby zrozumieli?! Bał się tego. Już i tak to ją przerastało. Była na skraju wytrzymania, a jedna przykra sytuacja mogłaby doprowadzić do jej końca. Ujął twarz w dłonie i ciężko westchnął. Nie miał pojęcia jak to dalej będzie. Nic nie wiedział. Zupełnie nic. Ta "nicość" często go dręczyła. Nigdy nie wiesz, co będzie dalej. Czy musi tak być?
Usłyszał skrzypienie podłogi i trzask drzwi. Wstał powoli z łóżka i wyszedł z pokoju. Podszedł pod łazienkę.
-Wszystko ok?
-Tak, tylko źle się czuję...
-Pomóc Ci coś?
-Nie trzeba.
Westchnął i zszedł do kuchni, aby przygotować im po gorącej czekoladzie. Wyjął z szafki dwa kubki o barwie brzoskwiniowej z motywem renifera i przyrządził napój. Kiedy wyszła z toalety była trochę blada... Widział, że wymiotowała. Dotknął lekko jej czoła, nie było gorące. Podał jej kubek z czekoladą i usiedli razem na schodach. Zastanawiał się co mogło jej dolegać... Wymiotowała, była blada, jednak nie czuł, aby miała gorączkę.
-Jak się czujesz?
-Lepiej-odpowiedziała biorąc łyk gorącego napoju.
-Co ci jest? Boli Cię brzuch? Głowa?
-Ja mam wiedzieć co mi jest? Nie... Co to przesłuchanie? -,- 
-Nie...-odpowiedział i myślał dalej. Martwił się o nią, była jego małą dziewczynką. No może już nie taką małą, ale jednak, nie zmieniało to tego, że kochał ją ponad życie. Nagle w jego głowie, jakby zapaliło się światełko. Wpadła mu do głowy jeszcze jedna diagnoza...
-Violetta...? Od kiedy masz te zawroty głowy itd...?
-Gdzieś... Od tygodnia? Dlaczego pytasz?
Teraz już prawie wszystko było jasne, dlaczego nie zauważył wcześniej?
-Masz zrobić test ciążowy...-powiedział nieco ciszej, jednak dość głośno, aby dziewczyna mogła usłyszeć.